– Nie mamy jeszcze wyznaczonych dat, a proces musi przebiegać krok po kroku. Możemy do połowy przyszłego roku spełnić kryteria przystąpienia do mechanizmu kursowego ERM-2 i dokonać zmiany waluty po dwóch latach – wyjaśniał Vujcic.
Chorwacki rząd złożył w zeszłym tygodniu w Brukseli list intencyjny mówiący o chęci przystąpienia kraju do mechanizmu ERM-2. Mechanizm ten jest „poczekalnią" do strefy euro, a w jego ramach kuna, chorwacka waluta, będzie powiązana kursowo z euro w paśmie określonym przez Europejski Bank Centralny. Powinno to być formalnością, gdyż kuna już i tak jest powiązana kursowo z euro (a wcześniej była powiązana z marką niemiecką). Dużo większym problemem może być spełnienie jednego z kryteriów konwergencji, czyli obniżenie długu publicznego do 60 proc. PKB. W 2018 r. dług publiczny Chorwacji wynosił 74,1 proc. PKB.
Chorwacka gospodarka jest już silnie powiązana z Eurolandem. 80 proc. depozytów w tamtejszym systemie bankowym jest denominowanych w euro. Poparcie wśród ludności dla akcesji do strefy euro mocno jednak spadło od wybuchu globalnego kryzysu. O ile w 2008 r. dochodziło do 70 proc., to obecnie wynosi około 40 proc.
Chorwacja byłaby drugim po Słowenii państwem sukcesyjnym Jugosławii w strefie euro. Euro jest też samowolnie wykorzystywane jako narodowa waluta przez Czarnogórę oraz Kosowo.