Rentowność niemieckich obligacji dziesięcioletnich wzrosła w piątek do minus 0,24 proc., czyli najwyższego poziomu od końcówki maja. Była to częściowo reakcja inwestorów na lepsze od spodziewanych dane o produkcji przemysłowej w strefie euro (która zwiększyła się w maju o 0,9 proc. m./m., podczas gdy średnia prognoz analityków mówiła o zwyżce o 0,2 proc.). Rentowności niemieckich papierów wciąż są jednak zbliżone do rekordowo niskich. Ledwo co, bo 4 lipca, rentowność niemieckich dziesięciolatek spadła poniżej minus 0,4 proc. Rząd RFN nie wykorzystuje jednak tej sytuacji do zdobycia finansowania z rynku. Jego niechęć do zwiększenia emisji obligacji zaczyna niepokoić inwestorów.
Niemiecki rząd sprzedał w tym tygodniu na aukcji obligacje dziesięcioletnie z negatywnymi rentownościami za 3,2 mld euro. Popyt na te papiery był duży, choć przecież inwestorzy teoretycznie muszą dopłacać do papierów z ujemnymi rentownościami. Popyt ten jest jednak zrozumiały, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że banki oraz inne instytucje finansowe potrzebują obligacji jako zabezpieczeń dla wielu transakcji. Zabezpieczenia muszą mieć odpowiednią jakość potwierdzoną wysokim ratingiem kredytowym. Niemieckie obligacje rządowe posiadają zaś najwyższe ratingi AAA. Papiery z tak dobrymi ocenami kredytowymi są w Europie coraz trudniejsze do zdobycia.
Z wyliczeń przedstawionych przez Benoît C?uré, członka zarządu Europejskiego Banku Centralnego, wynika, że dług ze strefy euro posiadający ratingi AAA jest łącznie wart jedynie około 10 proc. PKB Eurolandu, gdy w USA obligacje tak wysokiej jakości stanowią około 70 proc. PKB kraju.
Tymczasem niemiecki rząd jest bardzo powściągliwy, jeśli chodzi o wydatki fiskalne. Od 2014 r. wypracowuje on nadwyżkę budżetową, która według prognoz Komisji Europejskiej wyniesie w tym roku 1,1 proc. PKB. Szybko się też kurczy niemiecki dług publiczny. W 2012 r. sięgał on prawie 80 proc. PKB. Komisja Europejska spodziewa się, że w tym roku spadnie on do 58,4 proc. Niemcy staną się więc pierwszą od wybuchu globalnego kryzysu dużą gospodarką strefy euro, która będzie spełniała kryteria z Maastricht dotyczące wielkości długu publicznego (mówią one, by był on niższy niż 60 proc. PKB). Ten sukces fiskalny niesie jednak za sobą pewne koszty. Rząd Angeli Merkel jest od wielu lat mocno krytykowany przez część ekonomistów za to, że zaniedbuje modernizację infrastruktury. Mocno niedofinansowane są też niemieckie siły zbrojne, i to pomimo nacisków USA, by Niemcy wydawały więcej na obronę.