W ciągu ostatnich pięciu lat pallad podrożał o 78 procent. To absolutny rekordzista wśród cennych rynkowo metali. W tym samym czasie złoto zyskało 1,3 proc. aluminium 6,4 proc., pozostałe potaniały. Najbardziej - platyna o 43 proc.. Nikiel stracił na wartości 29 proc., srebro 26 proc. a miedź - 15 proc., wylicza gazeta RBK.
Pallad jest otrzymywany jako wtórny produkt przy wydobyciu platyny lub niklu. Największym na świecie jego producentem jest Norylski Nikiel - rosyjski koncern oligarchów Władimira Potanina i Olega Deripaski. Stąd pochodzi ponad 60 proc. światowego palladu. Pozostałe złoża są w RPA, Zimbabwe i Ameryce Północnej.
Około 80 proc. wydobytego palladu trafia do motoryzacji - pallad jest niezbędny przy produkcji katalizatorów w silnikach benzynowych. Metal jest też wykorzystywany w stomatologii, elektronice i jubilerstwie.
Wraz z rozwojem ekologicznych technologii w motoryzacji, popyt na pallad rośnie. Dziś według Metal Focus, deficyt palladu na światowym rynku wynosi 25,5 tony. Pallad od 2016 r podrożał o 160 proc.. Dziś kosztuje 1520,55 dol. za uncję podczas kiedy złoto - 1425,85 dol./uncja.
Rekordowo drogi pallad winduje wartość rynkową Norylskiego Niklu. W czwartek 18 lipca cena akcji koncernu sięgnęła najwyższą wartość w historii. Rozwój motoryzacji elektrycznej może, zdaniem ekspertów, zbić cenę palladu o 15,5 proc. już w 2020 r.