Po środowych niepokojących danych z gospodarki Eurolandu istotnie wzrosło prawdopodobieństwo, że EBC poluzuje politykę pieniężną już teraz.
PMI, barometr koniunktury bazujący na ankiecie wśród menedżerów logistyki, spadł w lipcu do 51,5 pkt z 52,2 pkt w czerwcu. To jego najniższy odczyt od trzech miesięcy, ale wciąż wyższy niż na przełomie roku. W ocenie IHS Markit, firmy obliczającej PMI, zwiastuje on obecnie wzrost PKB strefy euro w tempie około 0,1 proc. rocznie. Ten niemrawy rozwój jest zasługą wyłącznie sektora usług. Przemysł już od wielu miesięcy jest bowiem w recesji, która wciąż się pogłębia. W lipcu, jak sugeruje PMI, aktywność w przemyśle malała najszybciej od wiosny 2013 r., gdy strefa euro zmagała się z kryzysem fiskalnym. A szanse na poprawę koniunktury wydają się marne, choćby dlatego, że w Niemczech znów – tak jak rok temu – problemem staje się niski poziom Renu.
W kontekście przedłużającej się słabości gospodarki strefy euro przybywa głosów, że EBC powinien sięgnąć po nowe bodźce. Larry Fink, prezes największej na świecie firmy inwestycyjnej BlackRock, zaapelował do EBC, aby ten uruchomił program skupu akcji, co ożywiłoby „kulturę inwestowania w papiery udziałowe" w Europie. W ocenie analityków firmy Barclays taki krok jest mało prawdopodobny, ale niewykluczony.