Ale okazuje się, że takie założenie nie było trafne, i teraz szef Britaksa Robert McCutcheon rozważa zamknięcie fabryki w Karolinie Południowej, gdzie zatrudnia 300 osób, i przeniesienie produkcji do Chin.
Firma znalazła się bowiem w kuriozalnej sytuacji. Najpierw podrożały tkaniny używane do pokrywania fotelików, bo we wrześniu minionego roku USA nałożyły 10-proc. cło na ich import z Chin. Po załamaniu się w maju negocjacji między obu stronami stawkę tę podniesiono do 25 proc. A od początku września koszty Britaksu wzrosły jeszcze raz, bo 15-proc. cłem objęto importowane przez firmę części metalowe używane do wzmocnienia szelek i klamry do ich zapinania. W dodatku Britax przegrywa z lokalnymi rywalami, którzy importują z Chin całe foteliki, a te są akurat zwolnione z cła. JB