Jak podał w środę GUS, PKB - najszersza miara aktywności w gospodarce - zmalał w I kwartale realnie o 0,3 proc. rok do roku, a nie o 0,2 proc., jak wstępnie szacował dwa tygodnie wcześniej. Nawet po tej niewielkiej rewizji zniżka PKB okazała się sporo mniejsza niż oczekiwała większość ekonomistów (w ankiecie „Parkietu” z końca kwietnia przeciętnie szacowali, że PKB zmalał o 0,8 proc. rok do roku).
Po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych PKB w I kwartale był aż o 3,8 proc. większy niż w poprzednim kwartale, gdy z kolei zmalał o 2,3 proc. To największa zwyżka od I kwartału 2022 r. Na ten wynik ekonomiści patrzą jednak ze sporym sceptycyzmem. Wydaje się bowiem, że tak dużego wzrostu aktywności w polskiej gospodarce na początku br. faktycznie nie było, a silna zwyżka PKB to efekt trudności GUS z odsezonowania danych w związku z zaburzeniami sezonowych wzorców.
Mniejszy od oczekiwań spadek PKB rok do roku to przede wszystkim konsekwencja zdumiewająco silnego popytu inwestycyjnego. Nakłady brutto na środki trwałe w I kwartale wzrosły (realnie) o 5,5 proc. rok do roku po zwyżce o 5,4 proc. w poprzednim kwartale. Ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści spodziewali się przeciętnie wzrostu inwestycji o 2,5 proc. rok do roku.
Słabsze niż się obawiano było jednak także załamanie popytu konsumpcyjnego. Spożycie w sektorze gospodarstw domowych zmalało o 2 proc. rok do roku po zniżce o 1,1 proc. w IV kwartale ub.r. Tymczasem ekonomiści przeciętnie szacowali, że konsumpcja zmalała o 2,9 proc. rok do roku.