Czy uda się uniknąć gwałtownego wzrostu długu publicznego?

W ciągu dekady zadłużenie Polski może wymknąć się spod kontroli – ostrzega Komisja Europejska. To na razie projekcja, ale jeśli władze nie zaczną poważnych reform, to ryzyko może się niestety zmaterializować.

Publikacja: 23.04.2023 21:00

Czy uda się uniknąć gwałtownego wzrostu długu publicznego?

Foto: Adobe Stock

W swoim najnowszym raporcie Debt Sustainability Monitor Komisja Europejska przedstawia niezbyt pomyślne perspektywy dla polskich finansów publicznych. Nasze zadłużenie w relacji do PKB ma zacząć rosnąć już w tym roku. Początkowo nie będzie to jakiś bardzo szybki wzrost, ale za pięć lat może nabrać rozpędu tak, że już w 2033 r. dług publiczny sięgnie niemal 70 proc. PKB.

To już dużo, dotychczas nigdy nie przekroczyliśmy poziomu 60 proc. PKB. W pesymistycznym zaś scenariuszu KE dług może skoczyć nawet powyżej 80 proc. PKB. Dla porównania – za 2022 r. było to ok. 50 proc. PKB.

Żółta kartka

– Komisja wyraźnie wskazuje na rosnące ryzyko fiskalne, że dług w Polsce wymknie się spod kontroli – komentuje Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych. – To dla nas żółta kartka ostrzegawcza – podkreśla. Dudek dodaje, że to pierwsze takie negatywne projekcje, we wszystkich poprzednich poziom zadłużania nawet w horyzoncie 10 lat utrzymywać się miał na mniej więcej stabilnym poziomie (zawsze poniżej 60 proc. PKB.)

Skąd ta zmiana? W dużej części to wynik zmiany otoczenia makroekonomicznego w związku z pandemią, wybuchem wojny, kryzysem energetycznym i eksplozją inflacji itp. W efekcie na świecie skończyła się era „zerowych” stóp procentowych, weszliśmy w erę rosnących kosztów pożyczania. W Polsce to szczególnie bolesne – według założeń Komisji Europejskiej stopy procentowe na rynku długu pozostaną w horyzoncie 10 lat na poziomie ok. 6 proc. W ślad za tym rosnąć miałyby koszty obsługi zadłużenia – z 1,1 proc. PKB w 2021 r. do nawet 4 proc. PKB w 2033 r.

49,1 proc.

PKB wyniósł dług sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2022 r. wobec 53,6 proc. w 2021 – podał w piątek GUS w tzw. pierwszej notyfikacji fiskalnej.

To nieuniknione?

Jednocześnie obniżać się ma dynamika wzrostu gospodarczego w Polsce – zarówno ta realna, jak i nominalna. Kombinacja takich warunków oznacza, że zadłużenie rośnie szybciej niż PKB i przestajemy „wyrastać” z długu dzięki szybkiemu rozwojowi, co nam się dotychczas udawało niemal każdego roku.

Przy takich założeniach przyjętych przez KE kryzys finansów publicznych (choćby z tytułu przekroczenia konstytucyjnego limitu długu publicznego, który wynosi 60 proc. PKB) jest nieunikniony. Pytanie jednak, czy rzeczywiście jesteśmy na to skazani?

Na szczęście zdaniem ekonomistów nic nie jest przesądzone. I to z kilku powodów. – Po pierwsze, 10 lat to naprawdę długi okres, przewidywanie, co się stanie w ciągu dekady, jest trudne – zauważa Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. – Kondycja finansów publicznych zależy od wielu zmiennych czynników, trudno więc z całą pewnością stwierdzić, że projekcje KE wskazują jedną pewną ścieżkę – dodaje.

3,7 proc.

PKB sięgnął deficyt sektora w minionym roku – wynika z nowych szacunków GUS. Trzy tygodnie temu była mowa o 3,4 proc. PKB. W 2021 r. deficyt wynosił 1,8 proc. PKB.

Dług wzrośnie

– Inna sprawa, że rzeczywiście apetyty na luźną politykę fiskalną, po pandemii i kryzysie energetycznym, pozostają silne zarówno w Polsce, jak i całej UE. Więc zadłużenie zapewne będzie rosło. Pytanie tylko, do jakiego poziomu – zauważa Pogorzelski.

Także Jakub Rybacki, główny ekonomista Polskiego Instytutu Ekonomicznego, zaznacza, że prognozowanie w horyzoncie dekady jest obarczone dużą niepewnością. Do tego modele KE są statyczne, nie uwzględniają charakterystyki polskiej gospodarki i finansów publicznych. – Dlatego te projekcje należy potraktować jako sygnał ostrzegawczy, a nie wyrocznię na przyszłość – zaznacza Rybacki.

Niemniej także jego zdaniem zadłużenie Polski w relacji do PKB będzie rosło w najbliższych latach. Choćby z tego względu, że jesteśmy w okresie spowolnienia gospodarczego, a wydatki publiczne – np. te dotyczące obronności, związane z inflacją (która wymusza waloryzację świadczeń społecznych i innych budżetowych zobowiązań) czy obsługi długu będą rzeczywiście intensywnie rosły.

17 proc.

o tyle w 2022 r. wzrosła nominalna wartość produktu krajowego brutto w porównaniu z 2021 r. To efekt realnego wzrostu (o 5,1 proc.) oraz wysokiej inflacji.

Trudne wyzwania

– Projektowany przez KE kryzys finansów publicznych jest do uniknięcia, ale wymagałoby to podjęcia trwałych działań zmniejszających strukturalny, taki systemowy deficyt w finansach publicznych, z którym obecnie mamy do czynienia – zaznacza z kolei Sławomir Dudek, prezes IFP. Do tego, jak wylicza Dudek, konieczne byłoby także istotne zmniejszenie poziomu rentowności polskich obligacji, co powiązane jest ze spadkiem inflacji, ale też poprawą wiarygodności ekonomicznej Polski, jakości instytucjonalnej w polityce pieniężnej i gospodarczej, naprawy relacji z UE itp.

Czytaj więcej

Gospodarka spadnie z wyższego konia

Zdaniem Sławomira Dudka to jednak trudne wyzwania. – Rząd PiS realizuje politykę wydatkową szerokiego gestu, wszystkie programy społeczne i pomocowe w czasach kryzysowych są masowe, trafiają do wszystkich zamiast do grupy odbiorców najbardziej wymagających wsparcia – mówi Dudek. Poprawa po stronie dochodowej budżetu państwa wymagałaby zaś zwiększenia różnych danin i podatków (bo w zakresie uszczelnienia systemu już dużo więcej nie da się uzyskać), to jednak oznaczałoby nadmierne obciążenie kieszeni Polaków.

Kluczowa jest gospodarka

Ciekawe, że premier Mateusz Morawiecki zapowiedział już konsolidację finansów publicznych (tj. likwidacji części tzw. funduszy pozabudżetowych), co ma poprawić przejrzystość zarządzania publicznymi pieniędzmi. Nie wiemy jednak, czy przywróci to wiarygodność polityce fiskalnej.

– Dotychczas udawało się nam utrzymać w miarę stabilny poziom zadłużenia dzięki sile polskiej gospodarki – komentuje z kolei Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP. – I jeśli nie zadbamy o podtrzymanie tempa rozwoju, to te negatywne scenariusze rysowane przez KE mogę się spełnić. Doświadczenia takich krajów jak Hiszpania uczą nas, że w ciągu kilku lat, przy splocie niesprzyjających okoliczności, dług w relacji do PKB może się nawet podwoić – zaznacza Sobolewski.

Wszystko jest możliwe

Dlatego kluczowa jest tu, oprócz mądrej polityki fiskalnej, polityka gospodarcza nastawiona na wzrost naszej konkurencyjności i PKB w średnim i długim okresie. Problem w tym, że zdaniem Sobolewskiego obecnie jest zupełnie odwrotnie. Dobrym przykładem jest choćby brak unijnych funduszy z KPO i ryzyko utraty funduszy ze „zwykłego” budżetu UE. Albo bardzo niska stopa inwestycji, brak dobrej polityki demograficznej i migracyjnej wzmacniającej podaż pracy itp.

– Nasza polityka gospodarcza jest krótkowzroczna, reaktywna, nie odpowiada na najważniejsze wyzwania – wytyka Sobolewski. – W takiej sytuacji zadłużenie Polski w długim okresie może wzrosnąć do 70 proc., a równie dobrze wzrosnąć i do 130 proc. PKB. A gdyby ta polityka była dobrze prowadzona, to spokojnie możemy utrzymywać dług w ryzach – podsumowuje Sobolewski.

Gospodarka krajowa
Niepokojąca stagnacja w inwestycjach
Gospodarka krajowa
Ekonomiści obniżają prognozy PKB
Gospodarka krajowa
Sprzedaż detaliczna niższa od prognoz. GUS podał nowe dane
Gospodarka krajowa
Słaba koniunktura w przemyśle i budownictwie nie zatrzymała płac
Gospodarka krajowa
Długa lista korzyści z członkostwa w UE. Pieniądze to nie wszystko
Gospodarka krajowa
Firmy najbardziej boją się kosztów