Ostrożny optymizm w prognozach. Z płaskowyżu inflacja zjedzie na... płaskowyż

Wyraźny spadek inflacji pod koniec ub.r. w warunkach zadziwiająco dobrej koniunktury wskazuje na miękkie lądowanie gospodarki. Normalności na horyzoncie jednak nie widać.

Publikacja: 15.01.2023 21:00

Ostrożny optymizm w prognozach. Z płaskowyżu inflacja zjedzie na... płaskowyż

Foto: AdobeStock

W grudniu inflacja w Polsce zwolniła do 16,6 proc. rok do roku z 17,5 proc. w listopadzie – podał w piątek GUS, potwierdzając swój wstępny szacunek sprzed tygodnia. Tamte wstępne dane były dla ekonomistów sporą niespodzianką: tak ostrego hamowania inflacji nie oczekiwali bowiem nawet najwięksi optymiści. Zaskoczenie wymusiło weryfikację scenariuszy na 2023 r. „Dezinflacja”, która już wcześniej przewijała się w prognozach ekonomistów, stała się bardziej namacalna.

W noworocznej ankiecie „Parkietu” z połowy grudnia, analitycy przeciętnie przewidywali, że w 2023 r. wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) będzie rósł średnio w tempie 13,7 proc. rok do roku, po 14,4 proc. w 2022 r. Prognozy, które zebraliśmy od uczestników konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego w pierwszych dniach stycznia, częściowo uwzględniające już inflacyjną niespodziankę z grudnia, wskazują już na średni wzrost CPI w tym roku o 12,9 proc.

Daleka droga do celu

Do tej beczki miodu trzeba jednak dodać dwie łyżki dziegciu. Po pierwsze, korekta prognoz nastąpiła z bardzo wysokiego poziomu. Jeśli porównać aktualne przewidywania uczestników naszego konkursu do tych z przełomu września i października ub.r., to okazuje się, że oczekiwana ścieżka inflacji jest dziś wyżej. Kwartał temu ekonomiści przeciętnie prognozowali, że w trzech pierwszych kwartałach br. (IV kwartału br. tamta runda prognostyczna jeszcze nie obejmowała) CPI będzie rósł w tempie 13,9 proc. Obecnie oczekują w tym okresie inflacji na poziomie 14,3 proc. Po drugie, spadek inflacji ze szczytu, który prawdopodobnie przypadnie w lutym, w przewidywalnej przyszłości nie sprowadzi jej do celu NBP. W IV kwartale br., jak oczekują dziś przeciętnie ekonomiści, inflacja będzie wynosiła wciąż blisko 9 proc. A to, czy i jak szybko będzie opadała dalej, nie jest pewne.

W opublikowanym pod koniec minionego tygodnia raporcie ekonomiści z mBanku zwracają uwagę na to, że (w krajach Zachodu) „inflacyjna ścieżka z lat 70. i 80. XX w. jak dotychczas dobrze odwzorowywała tę bieżącą. Wówczas, po okresie dezinflacji, pojawiła się druga fala inflacyjna, wsparta powtórnym szokiem energetycznym". Według nich także i dzisiaj może się okazać, że „wysoka inflacja będzie nam towarzyszyć do końca dekady”. Ponowny wzrost inflacji po jej przejściowym spadku może być spowodowany m.in. odbiciem cen surowców w związku ze wzrostem popytu w Chinach, a w skali lokalnej tym, że ożywienie gospodarcze zacznie się przy wciąż szybkim wzroście cen. W takich okolicznościach, jak uważają analitycy z mBanku, RPP nie będzie mogła sobie pozwolić na obniżkę stóp procentowych pod koniec br.

Cierpienie konsumentów

W odniesieniu do polityki pieniężnej zgody wśród ekonomistów jednak nie ma. Połowa z uczestników naszego konkursu spodziewa się obniżki stóp w IV kwartale br., choć na ogół symbolicznej.

Niektórzy z nich uspokajają, że nawet jeśli perspektywy gospodarki malują się dzisiaj w jaśniejszych barwach niż jeszcze kilka miesięcy temu, co powinno skłaniać RPP do stabilizacji stóp, to jednocześnie wzrost aktywności w gospodarce będzie stwarzał mniejszą niż ostatnio presję na wzrost cen. – Struktura zagregowanego popytu w kraju staje się coraz mniej inflacjogenna: relatywnie mniej konsumpcji, a więcej inwestycji – tłumaczy Dawid Pachucki, główny ekonomista PZU.

W prognozach większości uczestników naszego konkursu tego powodu do optymizmu jednak nie widać. Owszem, w stosunku do prognoz sprzed kwartału pogorszyły się perspektywy konsumpcji. Część analityków spodziewa się jej spadku nawet w skali całego roku, czego – pomijając 2020 r. – nie doświadczyliśmy od co najmniej 1995 r. Ale perspektywy inwestycji wcale się nie poprawiły.

Czytaj więcej

Czego nie widzą ekonomiści? Brakujące ogniwo w prognozach inflacji

Ciepła zima tchnęła w prognozy gospodarcze więcej optymizmu

Jakub Rybacki, kierownik zespołu makroekonomii w Polskim Instytucie Ekonomicznym

materiały prasowe

Polska gospodarka prawdopodobnie osiąga właśnie dno spowolnienia. Prawie 90 proc. analityków ankietowanych przez „Parkiet” i „Rzeczpospolitą” wskazuje, że PKB w I kwartale skurczy się rok do roku. To jednak wiadomość powtarzana systematycznie od około pół roku – porównanie następuje do okresu, w którym wzrost PKB nienaturalnie podwyższało gromadzenie zapasów przez firmy. Obecnie zaś obserwujemy spowolnienie gospodarcze w całej Europie.

Strach przed zapaścią ma jednak często zbyt wielkie oczy. A najnowsza ankieta wśród prognostów przynosi kilka pozytywnych wieści. Po pierwsze, większa liczba ekonomistów wskazuje, że recesja będzie płytka. Pomijając 25 proc. najniższych prognoz, ekonomiści uważają, że spadek PKB w I kwartale nie przekroczy 1,8 proc. rok do roku. Kwartał temu prognoza z tego punktu rozkładu wskazywała na spadek PKB o 2,3 proc. Po drugie, zdecydowanie więcej analityków prognozuje, że spowolnienie będzie krótkotrwałe. Dziś 20 proc. ankietowanych ekonomistów uważa, że recesja przedłuży się do II kwartału, na przełomie września i października odsetek ten był o 10 pkt proc. większy.

Ciepła zima pozwala na większy optymizm odnośnie do perspektyw gospodarczych w najbliższych kwartałach. Najbardziej jaskrawe scenariusze ekonomiczne wskazywały wymuszony zastój przemysłu na skutek ograniczania zużycia energii. Tak się jednak nie stało – ze względu na dobre zabezpieczenie dostaw energii do Polski oraz wyjątkowo ciepłą zimę. Państwa Unii Europejskiej dalej utrzymują duże rezerwy gazu, a wyniki gospodarcze zaskakują pozytywnie. Taki obraz odzwierciedlają też informacje z Polski. Produkcja przemysłowa wzrosła w listopadzie o 4,6 proc. rok do roku, a grudniowe prognozy dalej sugerują jedynie ograniczone spowolnienie w najbliższych miesiącach. Lepsza forma tej branży rozlewa się na resztę gospodarki.

Polska pozostaje więc stosunkowo odporna na szok energetyczny. Ekonomiści systematycznie prognozują niewielkie zmiany bezrobocia. Dzisiaj tylko nieliczni analitycy sugerują, że stopa bezrobocia na koniec roku wzrośnie o 1 pkt proc., czyli przekroczy 6 proc. To mniej niż podczas pandemii Covid-19. Większość analityków zakłada brak długotrwałych konsekwencji wynikających z odcięcia się Europy od rosyjskich surowców energetycznych.

Jednym słowem, można powiedzieć – jest dobrze. Ale czy na długo? Krótkookresowe sukcesy nie powinny przesłaniać wyzwań i niepewności, które wciąż są olbrzymie. Najbliższe miesiące nie skończą się dramatem, ale perspektywa powrotu gospodarki do pełnej sprawności, tj. wzrostu gospodarczego przekraczającego 3–4 proc., jest wciąż odległa. Większość ekonomistów sugeruje, że wzrost inwestycji będzie niemrawy przez większość roku, a stabilizacja wiązać się będzie z dużymi wydatkami publicznymi. Dodatkowo przed nami realne ryzyko zastoju na rynku budowlanym. Na domiar złego w tle wciąż przewija się dwucyfrowa inflacja – duża grupa (20 proc.) analityków wskazuje, że ceny na koniec 2023 r. będą rosły w tempie przekraczającym 10 proc. rocznie, a reszta zakłada tylko niewiele niższy wzrost cen.

Jak wyłaniamy najlepszego analityka makroekonomicznego?

Konkurs na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowany jest przez redakcję „Parkietu” i „Rzeczpospolitej” od 2007 r. Obecnie trwa jego XVI edycja, obejmująca prognozy na 2023 r.

Rywalizacja jest otwarta dla wszystkich, którzy chcą sprawdzić swoje umiejętności analityczne: ekonomistów z instytucji finansowych i ośrodków badawczych, niezależnych ekspertów, a także pracowników naukowych i studentów. Uczestnicy konkursu (obecnie jest ich 36) cztery razy do roku nadsyłają prognozy na cztery kolejne kwartały dla ośmiu wskaźników makroekonomicznych i rynkowych. Za każdą prognozę mogą otrzymać od 0 do 1 pkt w zależności od tego, jak wypada ona na tle faktycznego odczytu danego wskaźnika oraz przewidywań innych uczestników. Podsumowując prognozy na dany kwartał, największą wagę przypisujemy tym formułowanym najwcześniej (z rocznym wyprzedzeniem), najmniejszą zaś – najświeższym (sporządzonym kwartał wcześniej). W rankingu ogólnym największą wagę mają punkty za prognozy zmian PKB i zmian wskaźnika cen konsumpcyjnych (czyli inflacji).

W 2021 r. zwycięzcą konkursu został dr Wojciech Zatoń z Uniwersytetu Łódzkiego, rok wcześniej triumfowali ekonomiści z Santander Bank Polska. Było to już drugie zwycięstwo naukowca z UŁ, poprzednio wygrał w 2017 r. Dwoma zwycięstwami w historii konkursu mogą pochwalić się jeszcze tylko Janusz Jankowiak (od kilku lat nie bierze w nim jednak udziału) oraz Mikołaj Raczyński. Laureata XV edycji konkursu wyłonimy w marcu, gdy znane będą dane o PKB w IV kwartale ub.r.

materiały prasowe

Gospodarka krajowa
Ekonomiści obniżają prognozy PKB
Gospodarka krajowa
Sprzedaż detaliczna niższa od prognoz. GUS podał nowe dane
Gospodarka krajowa
Słaba koniunktura w przemyśle i budownictwie nie zatrzymała płac
Gospodarka krajowa
Długa lista korzyści z członkostwa w UE. Pieniądze to nie wszystko
Gospodarka krajowa
Firmy najbardziej boją się kosztów
Gospodarka krajowa
Polska w piątce krajów UE o najwyższym deficycie. Będzie reakcja Brukseli