Wielkie zaciskanie pasa wciąż przed nami

Popyt w Polsce nie słabnie tak gwałtownie, jak zapowiadają fatalne nastroje konsumentów. Wysoka inflacja i obawy przed utratą pracy nieuchronnie ograniczą jednak wydatki.

Publikacja: 21.09.2022 21:00

Wielkie zaciskanie pasa wciąż przed nami

Foto: Adobe Stock

Jak podał w środę GUS, sprzedaż detaliczna wzrosła w sierpniu realnie (czyli w cenach stałych) o 4,2 proc. rok do roku po zwyżce o 2 proc. w lipcu. To wynik powyżej przeciętnych szacunków ekonomistów w ankiecie „Parkietu” (3 proc.). Ale przyspieszenie wzrostu sprzedaży w ujęciu rok do roku to w dużej mierze efekt bardziej korzystnego układu kalendarza. Co więcej, zmiany popytu rok do roku napędza wzrost populacji Polski związany z napływem uchodźców z Ukrainy.

Większą niespodzianką jest to, że także w stosunku do poprzedniego miesiąca sprzedaż (po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych) wzrosła w sierpniu o 1,6 proc., najbardziej od stycznia. Tymczasem w poprzednich dwóch miesiącach tak liczona sprzedaż wyraźnie malała. Ekonomiści nie zmieniają jednak zdania, że perspektywy popytu konsumpcyjnego rysują się w ciemnych barwach.

Strach przed bezrobociem

W sierpniu, jak informował GUS we wtorek, przeciętne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach wzrosło o 12,7 proc. rok do roku, podczas gdy wskaźnik cen konsumpcyjnych podskoczył o 16,1 proc. rok do roku. To oznacza, że siła nabywcza przeciętnego wynagrodzenia zmalała o 3,4 proc. rok do roku, najbardziej od co najmniej 2000 r. To czynnik, który bezpośrednio wpływa na możliwości konsumpcyjne gospodarstw domowych. Na to jednak nakładają się minorowe nastroje konsumentów, skłaniające ich do zaciskania pasa.

Jak podał w środę GUS, tzw. bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej, który odzwierciedla oceny i oczekiwania gospodarstw domowych, dotyczące ich sytuacji finansowej oraz stanu gospodarki, a także skłonność konsumentów do dokonywania ważnych zakupów, wzrósł we wrześniu do minus 44,2 pkt z minus 44,9 pkt w sierpniu, gdy był najniżej w historii badań GUS. Jednocześnie ostro, z minus 30,8 pkt do minus 33,2 pkt (to najniższy poziom od maja 2020 r., gdy gospodarka była paraliżowana restrykcjami związanymi z Covid-19), spadł tzw. wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej. Przyczynił się do tego gwałtowny spadek wskaźnika pewności zatrudnienia, który – jak zauważył Grzegorz Ogonek, ekonomista z Santander Bank Polska – do tej pory był zaskakująco stabilny i nie reagował na rosnące prawdopodobieństwo recesji. Na nastroje gospodarstw domowych wpływała negatywnie najwyższa od ćwierćwiecza inflacja, ale nie obawy o utratę pracy.

Oszczędzamy na usługach

Pesymizm konsumentów już skutkuje spadkiem popytu na dobra trwałego użytku. W sierpniu sprzedaż samochodów zmalała realnie o 6,8 proc. rok do roku (po 15,1 proc. w lipcu), a sprzedaż mebli oraz sprzętu RTV i AGD o 2,8 proc. (po zniżce o 5,3 proc. miesiąc wcześniej). Szukanie oszczędności widać też na stacjach benzynowych. W sierpniu realna sprzedaż paliw zmalała o 14,2 proc. rok do roku, nawet bardziej niż w lipcu (13,8 proc.), choć ceny nieco zmalały względem lipcowego szczytu. Solidnie rośnie w zasadzie tylko popyt na dobra pierwszej potrzeby. Sprzedaż żywności i napojów wzrosła w sierpniu o 7,4 proc. rok do roku, sprzedaż kosmetyków i farmaceutyków o 13,7 proc., a sprzedaż odzieży i obuwia o 8,4 proc. – Taka struktura sprzedaży wskazuje, że to napływ uchodźców z Ukrainy zapewnia w Polsce wzrost wolumenów handlowych, a przeciętny krajowy konsument najprawdopodobniej ogranicza wydatki ze względu na spadającą realną siłę nabywczą dochodów oraz wysoką niepewność – ocenia Urszula Kryńska, ekonomistka z PKO BP.

Statystyka sprzedaży detalicznej obejmuje tylko sklepy zatrudniające co najmniej dziesięć osób i nie uwzględnia usług. Tymczasem, jak zauważyli ekonomiści z mBanku, pesymizm konsumentów prawdopodobnie bardziej uderza w popyt na usługi. To oznacza, że wyniki sprzedaży detalicznej mogą nie oddawać tego, jak mocno hamuje wzrost szeroko rozumianej konsumpcji, który w II kwartale wyniósł realnie 6,4 proc. rok do roku, niewiele mniej niż w I kwartale.

Pewnym wsparciem dla popytu mogą się okazać działania rządu: zamrożenie wzrostu cen energii dla gospodarstw domowych i solidna podwyżka płacy minimalnej od stycznia. Efekty będzie jednak widać dopiero w 2023 r.

Gospodarka krajowa
Niepokojąca stagnacja w inwestycjach
Gospodarka krajowa
Ekonomiści obniżają prognozy PKB
Gospodarka krajowa
Sprzedaż detaliczna niższa od prognoz. GUS podał nowe dane
Gospodarka krajowa
Słaba koniunktura w przemyśle i budownictwie nie zatrzymała płac
Gospodarka krajowa
Długa lista korzyści z członkostwa w UE. Pieniądze to nie wszystko
Gospodarka krajowa
Firmy najbardziej boją się kosztów