Jak obliczył wstępnie GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w lipcu o 15,5 proc. rok do roku, tak samo jak w miesiąc wcześniej. To wynik zbieżny z przeciętnymi szacunkami ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet”.
W porównaniu do czerwca CPI wzrósł o zaledwie 0,4 proc. Nie licząc lutego, gdy wskaźnik ten spadł pod wpływem tarczy antyinflacyjnej, to jego najmniejsza zwyżka od sierpnia 2021 r. W czerwcu ceny wzrosły o 1,5 proc., a w poprzednich miesiącach zwyżki dochodziły nawet do 3,3 proc. miesięcznie. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę tylko lipce, tegoroczny skok CPI był – na równi z ubiegłorocznym – najwyższy od 2000 r.
Piątkowe dane oznaczają, że od początku roku poziom cen konsumpcyjnych w Polsce wzrósł już o niemal 11 proc. Tymczasem Narodowy Bank Polski ma za zadanie trzymać inflację na poziomie 2,5 proc. rocznie, tolerując odchylenia o 1 pkt proc. w każdą stronę.
Kołem zamachowym inflacji w ostatnich miesiącach są jednak głównie siły, na które NBP wpływu praktycznie nie ma. To przede wszystkim wzrost cen surowców energetycznych i rolnych, będący skutkiem ataku Rosji na Ukrainę. Tak samo było w lipcu.