Jak podał w poniedziałek GUS, sprzedaż detaliczna wzrosła w kwietniu realnie (czyli w cenach stałych) o 19 proc. rok do roku, najbardziej od kwietnia 2021 r., po zwyżce o 9,6 proc. miesiąc wcześniej. Ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści przeciętnie spodziewali się przyspieszenia wzrostu sprzedaży do 16,1 proc. rok do roku.
Za takimi oczekiwaniami stała przede wszystkim niska baza odniesienia sprzed roku, gdy handel był sparaliżowany antyepidemicznymi restrykcjami. Efekty niskiej bazy trudno jednak precyzyjnie oszacować, co w dużej mierze wyjaśnia to, że przeciętne szacunki ekonomistów rozminęły się z rzeczywistością.
Po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych, sprzedaż detaliczna w kwietniu była realnie o 0,8 proc. niższa niż w marcu. To wyraźna zmiana w stosunku do poprzednich trzech miesięcy, gdy licząc w ten sposób sprzedaż rosła średnio w tempie 2,1 proc. miesięcznie. To wynik zastanawiający w kontekście znaczącego wzrostu populacji Polski po wybuchu wojny w Ukrainie. Dopiero w maju więcej osób z Ukrainy z Polski wyjeżdżało niż do niej wjeżdżało. W marcu fala uchodźców oraz pomoc dla Ukraińców, którzy zostali w kraju, mocno sprzedaż detaliczną podbiła.
Negatywnie na wyniki handlu wpłynęła sprzedaż samochodów, która tąpnęła o 11,2 proc. rok do roku. To już jej ósma zniżka z rzędu. Bardziej niż słaby popyt na auta, wskazuje to na ich ograniczoną podaż w związku z niedoborami niektórych komponentów.