Uchodźcy: dziś koszt, „jutro” pozytywne efekty

Integracja uchodźców to długotrwały i kosztowny proces. Będzie wymagał sporych wydatków z budżetu państwa i inwestycji w usługi publiczne. Ale warto ponieść ten wysiłek – oceniają eksperci.

Aktualizacja: 20.03.2022 21:27 Publikacja: 20.03.2022 21:00

Od 24 lutego, czyli dnia początku agresji Rosji, granicę polsko-ukraińską przekroczyło ponad 2 milio

Od 24 lutego, czyli dnia początku agresji Rosji, granicę polsko-ukraińską przekroczyło ponad 2 miliony uchodźców z Ukrainy – informuje Straż Graniczna.

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik PG Piotr Guzik

Na realizację specustawy o pomocy uchodźcom z Ukrainy rząd rezerwuje ok. 8 mld zł. Ma to pokryć koszty kryzysu uchodźczego, z jakim mamy obecnie do czynienia. W tym organizację centrów recepcyjnych, miejsc noclegowych, systemu transportu, bieżącej pomocy rzeczowej, dostępu do usług zdrowotnych, opieki nad dziećmi itp. W kwocie tej mieszczą się też specjalne świadczenia dla podmiotów prywatnych na zakwaterowanie i wyżywienie Ukraińców (do 40 zł na osobę dziennie), które mają być udzielne na dwa miesiące.

Pomoc dla uchodźców

Jednak zdaniem ekspertów trzeba się liczyć z tym, że owe 8 mld zł to kwota mocno niedoszacowana, a wyzwania dla polskich finansów publicznych w związku z napływem uchodźców wojennych będą znacznie większe. Doświadczenia migracyjne innych państw wskazują bowiem, że nawet po ustaniu działań zbrojnych do ojczyzny nie wracają wszyscy uciekający. Odwrotnie, spora ich część zostaje w kraju, do którego dotarła, na znacznie dłużej. Na kilkanaście miesięcy, kilka lat czy nawet na stałe. W zasadzie polski rząd powinien zacząć zastanawiać się nie czy, lecz ilu Ukraińców zostanie w Polsce i jak stworzyć dla nich system długofalowego wsparcia i integracji.

– A to oczywiście są kosztowne działania – zaznacza ekonomista Paweł Wojciechowski, były minister finansów. – Szczególnie w pierwszym okresie, gdy konieczna jest po prostu pomoc humanitarna, gdyż większość uchodźców – podkreślam: uchodźców, a nie migrantów zarobkowych – to kobiety z dziećmi i trudno oczekiwać, by z marszu podejmowały pracę i usamodzielniły się w ciągu dwóch miesięcy – ocenia Wojciechowski.

Tym osobom prawdopodobnie przez kilka, a nawet kilkanaście miesięcy trzeba będzie zapewnić godne warunki życia, w tym dach nad głową, środki na zaspokojenie podstawowych potrzeb bytowych, darmowy dostęp do żłobków, przedszkoli i szkół, służby zdrowia itp. Konieczne będzie też np. zorganizowanie nauki języka polskiego, tak by mogły z biegiem czasu odnaleźć się w polskiej rzeczywistości.

Miliardowe wydatki

– Doświadczenia Szwecji i innych państw, które mają długie tradycje w przyjmowaniu uchodźców, pokazują, że to skomplikowany i kosztowny proces, rozłożony na wiele lat – zauważa też Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. Podobnie oczywiście może być w Polsce, a wartość koniecznych nakładów będzie zależeć jedynie od liczby napływających obywateli Ukrainy i skali udzielonego wsparcia.

Bank Pekao oszacował ostatnio, że przy założeniu, iż 2 mln naszych sąsiadów zostanie w Polsce na stałe, a wartość pomocy udzielana jednej osobie to 1,4 tys. zł na miesiąc, łączny koszty dla finansów państwa w 2022 r. wyniesie ok. 24 mld zł. Podobnie może być w 2023 r., gdy co prawda część osób może się usamodzielnić, za to wsparcie obejmie już cały rok.

GG Parkiet

Ekonomiści podkreślają, że część wydatków związanych z przyjęciem uchodźców w Polsce powinna zostać zrefundowana przez międzynarodowe organizacje, w tym Unię Europejską. Ale wyzwań stojących przed Polską jest znacznie więcej niż tylko finansowanie bezpośredniej pomocy.

Inwestycja w zdrowie

– Wydaje się, że jeśli chodzi o system edukacji, to jesteśmy w stanie relatywnie szybko dostosować się do większej liczby uczniów. Jeszcze dekadę temu w szkołach uczyło się niemal dwa razy więcej dzieci, więc nie ma problemu z infrastrukturą – zauważa Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego. – Za to dużym wyzwaniem organizacyjnym będzie „wpasowanie" w polskim system nauczania dużej liczby dzieci bez znajomości języka – zaznacza.

Jeszcze większym wyzwaniem mogą okazać się kwestie związane z mieszkalnictwem. – Gdyby w Polsce został 1–2 mln czy jeszcze więcej osób, to najzwyczajniej może zabraknąć nam mieszkań. Zapewne konieczne byłyby dalsze projekty publiczne na załatanie dziury na rynku nieruchomości mieszkaniowych, a ceny mogłyby poszybować w górę – ocenia Arak.

Sporym problemem może okazać się też wydolność różnych usług publicznych, z których nagle może zacząć korzystać znacznie więcej osób, np. administracyjnych, pomocy społecznej, bezpieczeństwa publicznego, a przede wszystkim służby zdrowia. – Ale proszę pamiętać, że już przed wojną, a nawet pandemią, nasza służba zdrowia mocno kulała. Każda inwestycja w tym obszarze, w kadry medyczne czy infrastrukturę, to nie wydatek, tylko inwestycja, która posłuży nam wszystkim – zaznacza Pogorzelski.

Moralność i ekonomia

Eksperci w rozmowie z nami zgodnie podkreślają, że wszystkie wydatki związane z napływem obywateli Ukrainy są absolutnie niezbędne, nikt nie kwestionuje ich zasadności, ponieważ trzeba je traktować jako moralne zobowiązania wobec naszych sąsiadów, a nie jakieś obciążenie dla państwa.

A patrząc z ekonomicznego punktu widzenia, warto też zbadać, jak napływ uchodźców wpływa na podstawowe parametry gospodarcze. A tu efekty mogą być nawet pozytywne. Można przykładowo zakładać, że wydatki związane z pobytem Ukraińców w Polsce, realizowane zarówno przez nich samych, jak i Polaków i instytucje rządowe, zwiększą konsumpcję ogółem. Zwiększy się ona na tyle, że być może zrekompensuje tegoroczny spadek w wyniku szoku wojennego czy inflacji.

Czytaj więcej

Pewna część Ukraińców zostanie w Polsce co najmniej w perspektywie kilku lat

– Można ocenić, że w krótkim okresie napływ uchodźców przyniesie negatywny efekt fiskalny i będzie neutralny dla gospodarki. Ale w średnim i długim okresie ten efekt fiskalny będzie się poprawiał, zaś wpływ na gospodarkę będzie już pozytywny – zaznacza Paweł Wojciechowski. – Pod warunkiem, że uda się nam wdrożyć efektywną politykę wsparcia zatrudniania Ukraińców i rzeczywiście wtopią się oni w nasz rynek pracy – zaznacza.

Kluczowe wyzwanie

– Jeśli chodzi o efekt napływu uchodźców dla rynku pracy, to byłbym tu dosyć ostrożny, zwłaszcza w perspektywie kilku miesięcy – zaznacza Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska. Jak przypomina, wśród wojennych uciekinierów są głównie matki z dziećmi, dla których priorytetem przez pewien okres będzie opieka nad dziećmi. Poza tym wiele z nich nie zna polskiego, więc jeśli już, to będą mogły znaleźć pracę tam, gdzie nie ma dużych barier językowych, ale niekoniecznie zgodnie ze swoimi kwalifikacjami, głównie w gastronomii, hotelarstwie, usługach opiekuńczych.

W dłuższym okresie można zaś mówić o bardziej wymiernej skali wpływu na rynek pracy. Zwłaszcza jeśli po zakończeniu wojny do Polski wrócą Ukraińcy, którzy byli u nas przed rosyjską inwazją, a także doszłoby do połączenia tych rodzin (tj. do kobiet i dzieci dołączą mężczyźni), które podejmą decyzję, by zostać w Polsce na dłużej. – To wyraźnie zwiększyłoby podaż pracy w Polsce, której ograniczenie jest już naszą bolączką, a także mogłoby powstrzymać narastającą spiralę płacowo-inflacyjną. Ale to kwestia najwcześniej przyszłego roku – zaznacza Borowski.

Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Gospodarka krajowa
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację
Gospodarka krajowa
Sławomir Dudek, prezes IFP: Polska ma najwyższy przyrost długu w Unii
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Wydatki świąteczne wciąż rosną, choć wolniej
Gospodarka krajowa
NBP: Aktywa rezerwowe wzrosły o 21 proc. rdr w listopadzie