Na realizację specustawy o pomocy uchodźcom z Ukrainy rząd rezerwuje ok. 8 mld zł. Ma to pokryć koszty kryzysu uchodźczego, z jakim mamy obecnie do czynienia. W tym organizację centrów recepcyjnych, miejsc noclegowych, systemu transportu, bieżącej pomocy rzeczowej, dostępu do usług zdrowotnych, opieki nad dziećmi itp. W kwocie tej mieszczą się też specjalne świadczenia dla podmiotów prywatnych na zakwaterowanie i wyżywienie Ukraińców (do 40 zł na osobę dziennie), które mają być udzielne na dwa miesiące.
Pomoc dla uchodźców
Jednak zdaniem ekspertów trzeba się liczyć z tym, że owe 8 mld zł to kwota mocno niedoszacowana, a wyzwania dla polskich finansów publicznych w związku z napływem uchodźców wojennych będą znacznie większe. Doświadczenia migracyjne innych państw wskazują bowiem, że nawet po ustaniu działań zbrojnych do ojczyzny nie wracają wszyscy uciekający. Odwrotnie, spora ich część zostaje w kraju, do którego dotarła, na znacznie dłużej. Na kilkanaście miesięcy, kilka lat czy nawet na stałe. W zasadzie polski rząd powinien zacząć zastanawiać się nie czy, lecz ilu Ukraińców zostanie w Polsce i jak stworzyć dla nich system długofalowego wsparcia i integracji.
– A to oczywiście są kosztowne działania – zaznacza ekonomista Paweł Wojciechowski, były minister finansów. – Szczególnie w pierwszym okresie, gdy konieczna jest po prostu pomoc humanitarna, gdyż większość uchodźców – podkreślam: uchodźców, a nie migrantów zarobkowych – to kobiety z dziećmi i trudno oczekiwać, by z marszu podejmowały pracę i usamodzielniły się w ciągu dwóch miesięcy – ocenia Wojciechowski.
Tym osobom prawdopodobnie przez kilka, a nawet kilkanaście miesięcy trzeba będzie zapewnić godne warunki życia, w tym dach nad głową, środki na zaspokojenie podstawowych potrzeb bytowych, darmowy dostęp do żłobków, przedszkoli i szkół, służby zdrowia itp. Konieczne będzie też np. zorganizowanie nauki języka polskiego, tak by mogły z biegiem czasu odnaleźć się w polskiej rzeczywistości.
Miliardowe wydatki
– Doświadczenia Szwecji i innych państw, które mają długie tradycje w przyjmowaniu uchodźców, pokazują, że to skomplikowany i kosztowny proces, rozłożony na wiele lat – zauważa też Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. Podobnie oczywiście może być w Polsce, a wartość koniecznych nakładów będzie zależeć jedynie od liczby napływających obywateli Ukrainy i skali udzielonego wsparcia.