GUS potwierdził w poniedziałek swój wstępny szacunek z pierwszej połowy lutego, wedle którego produkt krajowy brutto Polski zwiększył się w IV kwartale realnie (tzn. w cenach stałych) o 7,3 proc. rok do roku, po 5,3 proc. w III kwartale. To wynik nieco powyżej przeciętnych szacunków ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet” pod koniec stycznia (6,9 proc.).
PKB oczyszczony z wpływu czynników sezonowych był w IV kwartale o 7,6 proc. większy niż rok wcześniej i o 1,7 proc. większy niż w III kwartale. Ta ostatnia liczba potwierdza, że pod koniec ub.r. gospodarka wciąż była mocno rozpędzona, choć już nie tak jak w poprzednich dwóch kwartałach, gdy PKB zwiększył się o – odpowiednio – 1,8 i 2,3 proc. To zaś oznacza, że skok PKB rok do roku nie był tylko efektem niskiej bazy odniesienia sprzed roku, gdy aktywność w polskiej gospodarce tłumiły restrykcje związane z drugą falą epidemii Covid-19 (w IV kwartale 2020 r. PKB oczyszczony z wpływu czynników sezonowych zmalał o 0,3 proc. w stosunku do poprzedniego kwartału).
Taka zwyżka PKB oznacza, że pod koniec 2021 r. aktywność w polskiej gospodarce była o około 5 proc. większa niż tuż przed wybuchem pandemii, ale wciąż o około 2-3 proc. mniejsza niż byłaby, gdyby gospodarka pozostała na przedpandemicznej ścieżce wzrostu.
Poniedziałkowe dane GUS dają pewne wskazówki co do tego, z czego wynikała niespodzianka. Rekordowe 4,2 pkt proc. do rocznej zwyżki PKB dodała kumulacja zapasów. Już w poprzednim kwartale ten czynnik dołożył 3,7 pkt proc., a w II kwartale 2,8 pkt proc. Ekonomiści tłumaczą to m.in. zmianą modeli biznesowych firm, które zamiast dostaw na czas (just in time) po pandemii wolą dostawy na wszelki wypadek (just in case). Kolejnym powodem kumulacji zapasów mogą być niedobory niektórych komponentów, utrudniające ukończenie produkcji.