Polacy od czasu do czasu kochają euro

Polacy są podzieleni w sprawie przyjęcia wspólnej waluty. Zdecydowanych zwolenników zastąpienia złotego przez euro można natomiast znaleźć wśród przedsiębiorców

Publikacja: 15.10.2009 01:56

Najwięcej euroentuzjastów można znaleźć wśród ludzi młodych, wykształconych mieszkańców dużych miast. Jednak ich przekonanie – kiedy możliwe będzie wejście do unii walutowej – zmienia się w zależności od deklaracji polityków.

Jeszcze na początku tego roku, kiedy rząd podtrzymywał deklarację, że w 2012 roku będziemy mieli w portfelach euro, wyniki sondaży dotyczących poparcia dla wspólnej waluty były wręcz entuzjastyczne. Ponad 65 proc. badanych przez GFK Polonia deklarowało, że gdyby mogli już dziś płaciliby za chleb i mleko w euro, odsetek przeciwników unijnej waluty od lata 2008 roku zmniejszył się aż o 16 punktów procentowych, a gazety pisały „Polacy pokochali euro”. Poparcie dla szybkiego wejścia do unii walutowej wyrażało wówczas 26 procent badanych.

Jednak wraz z topniejącym przekonaniem, że uda się zgrać w czasie piłkarskie mistrzostwa Europy i wprowadzenie waluty euro, sytuacja się zmieniała. Pod koniec marca, gdy CBOS zapytał Polaków, co sądzą o wstąpieniu Polski do unii walutowej, już tylko 53 proc. Polaków było za przyjęciem europejskiej waluty, 38 proc. zaś deklarowało sprzeciw.Z kolei gdy w lipcu tego roku GfK Polonia spytała o szybkie przyjęcie euro, za było już zaledwie 17 proc. respondentów.

Zdaniem ekspertów, zmienność podejścia naszych rodaków do kwestii zamiany złotego na euro miała też inne podstawy. W pewnym stopniu na tok naszego myślenia wpłynął kryzys oraz ocena sytuacji gospodarczej Słowacji, która od stycznia już posługuje się wspólną walutą. Poza tym dla osób, które mają kredyty w obcych walutach, odczuwalne jest osłabienie złotego. Dominuje też przekonanie, że ludzie tacy jak oni (61 proc.) stracą na zamianie złotego na euro. Pozytywnych następstw przyjęcia euro dla siebie i ludzi sobie podobnych spodziewa się co czwarty ankietowany (25 proc.).

Takie postrzeganie skutków wstąpienia do unii walutowej dominuje zresztą we wszystkich badaniach przeprowadzanych na przestrzeni ostatnich lat – poparcie dla przystąpienia do strefy euro wynika głównie z przewidywanych pozytywnych efektów tej decyzji dla kraju, natomiast sprzeciw jest w głównej mierze uwarunkowany obawami odnoszącymi się do sytuacji osobistej.

Generalnie, jeśli porównamy obecne wyniki sondaży z tymi sprzed dwóch lat, to się okaże, że kolosalnych różnic nie ma. Na początku 2007 roku za zastąpieniem złotego europejską walutą opowiadało się 44 proc. ankietowanych, a 46 proc. było przeciw. Podobnie wtedy, jak i teraz znacznie większy odsetek rodaków sądzi, że przyjęcie europejskiej waluty będzie dla polskiej gospodarki raczej korzystne niż niekorzystne.Najwięcej zwolenników pierwszej teorii było i jest wśród polskich przedsiębiorców.

Ponad połowa badanych firm przez różne instytuty sondażowe opowiada się za szybkim przystąpieniem Polski do europejskiej unii monetarnej. Przedsiębiorcy podkreślają, że wprowadzenie euro spowoduje spadek kosztów transakcyjnych (wymiany waluty) oraz kosztów zabezpieczeń przed ryzykiem walutowym. Pewny stanie się rachunek ekonomiczny. To powinno skierować do Polski więcej inwestycji bezpośrednich i pobudzić handel z zagranicą. Co więcej wejście do jednolitego obszaru walutowego to dla Polski uczestniczenie w jednej z największych gospodarek na świecie. Kolejny argument za to obniżenie ryzyka makroekonomicznego. Przedsiębiorcy uważają, że przyjęcie wspólnej waluty poprawi efektywność polskiego rynku finansowego i doprowadzi do rozwinięcia rynku papierów wartościowych.

Jednak oni, jak nikt inny zdają sobie dokładnie sprawę z tego, że przyjęcie wspólnej waluty zależy tak naprawdę od woli rządzących i wypełnienia kryteriów traktatu z Maastricht. Zdecydowana większość przedsiębiorców obawia się, że problemy z realizacją kryteriów traktatu mogą uniemożliwić wejście do ERM2 w 2011 roku, a tylko pod takim warunkiem możliwa byłaby realizacja optymistycznego scenariusza, w którym euro w naszych kieszeniach znalazłoby się w 2013 roku.Nadzieją jest dążenie pozostałych krajów Europy Środkowej (Czech, Węgier) do EMU, które także mają problemy z wypełnieniem kryteriów z Maastricht. Być może przechyli to szalę w dyskusji o ich złagodzenie.

Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek powiedział niedawno, że bardzo ważne jest, aby w obecnej sytuacji ułatwić przyjęcie euro w przypadku niektórych państw. To zupełnie inne podejście, niż prezentował Joaquin Almunia, unijny komisarz ds. unii walutowej. Wielokrotnie zapewniał on, że Bruksela nie obniży wymagań, jakie trzeba spełnić, aby znaleźć się w grupie państw posługujących się euro.

Z najnowszego „Monitora konwergencji nominalnej w UE27” tworzonego przez Ministerstwo Finansów, wynika, że obecnie zaledwie 11 krajów spełnia najważniejsze kryteria – fiskalne, zakładające utrzymanie deficytu finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB i długu publicznego, który nie może przekraczać 60 proc. PKB. Siedem państw, w tym Polska, ma deficyt przekraczający 3 proc. PKB, a pięć – w tym nasz główny partner handlowy Niemcy – odnotowało zadłużenie przekraczające 60 proc. PKB. Cztery państwa – Francja Węgry, Malta i Grecja – nie spełniają żadnego z tych kryteriów.

Obecnie liczba krajów spełniających kryteria z Maastricht jest jeszcze mniejsza. Niewiele ponad tydzień temu Komisja Europejska wszczęła bowiem tzw. procedurę nadmiernego deficytu wobec kilku następnych członków Unii Europejskiej.

Nasz kraj oprócz kryterium długu wypełnia także kryterium stóp procentowych. Kryterium inflacyjne jest poza wartością referencyjną, a kryterium kursu walutowego nie spełniamy, bo polski złoty nie jest w mechanizmie ERM2. W przypadku inflacji odchylenie jeszcze zwiększyło się w ciągu ostatniego miesiąca i sięga obecnie 2,3 pkt proc.

Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Gospodarka krajowa
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację