Inna metoda liczenia, niższy dług państwa

Począwszy od przyszłego roku dług publiczny miałby być liczony inaczej niż teraz, np. pod uwagę byłyby brane średnioroczne kursy walut, a nie z ostatniego dnia roku

Aktualizacja: 24.02.2017 03:09 Publikacja: 25.11.2011 01:32

Inna metoda liczenia, niższy dług państwa

Foto: GG Parkiet

Proponowane zmiany dotyczą nie tylko kursów walut, po jakich przeliczane są zobowiązania. Ministerstwo Finansów chce też, aby pożyczone, ale niewydane, spoczywające na kontach fiskusa pieniądze były odliczane od ogólnej kwoty zadłużenia.

Strach przed 55 proc.

Wszystko po to, aby ustrzec się przed przekroczeniem kolejnego progu ostrożnościowego na poziomie 55 proc. długu w relacji do PKB. To bowiem nakładałoby na rząd konieczność likwidacji deficytu w budżecie i wdrażania działań oszczędnościowych.

MF używa też innych argumentów. – W tym roku moglibyśmy pożyczyć znacznie więcej z myślą o potrzebach pożyczkowych w przyszłym roku – wyjaśnił Dominik Radziwiłł, wiceminister finansów. – Sytuacja na  rynkach była dobra, a my nie mieliśmy żadnych problemów ze sprzedażą naszych papierów. Jednak z uwagi na konieczność zaliczania tych pieniędzy do tegorocznego poziomu zadłużenia, ograniczaliśmy się. Wiceminister wyjaśnił, że gdyby można było wyłączyć z długu pożyczone w tym roku pieniądze, które nie zostały wydane i spoczywają na koncie, wówczas resort miałby większe pole manewru przy emisji papierów dłużnych. W ocenie Dominika Radziwiłła zmiana mogłaby wejść w życie dość szybko, ale zaczęłaby obowiązywać od końca 2012 roku. – Trzeba oswoić z tą koncepcją inwestorów, oni muszą mieć czas na przyzwyczajenie się do zmian – wyjaśnił wiceminister.

Celowe zabiegi?

Oceny ekspertów są zróżnicowane. Mirosław Gronicki, były minister finansów, twierdzi, że to wyłącznie księgowe zagranie. – Dla inwestorów i tak będzie się liczyć rzeczywiste zadłużenie wyliczane przez Eurostat. Cały świat bowiem przedstawia całkowite zobowiązania, bez żadnych wyłączeń, na podstawie kursu walut z końca roku.

Inni ekonomiści twierdzą jednak, że zmiany mogą ukrócić spekulacje naszą walutą. – Od dawna proponowaliśmy, aby przy przeliczaniu zadłużenia brać pod uwagę średnioroczny kurs złotego, bo przeliczanie wartości zadłużenia na podstawie kursu z ostatniego dnia roku nie ma sensu – komentuje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Z kolei pożyczanie pieniędzy w sytuacji, gdy nasze papiery idą jak woda, z myślą o kolejnych gorszych latach jest jak najbardziej wskazane – mówi. Wskazuje jednak, że może być problem z wyłączeniem z zadłużenia tej części, której rząd nie wykorzysta w danym roku.

[email protected]

Jak liczymy dług publiczny

Obecnie

¶ Zadłużenie wyrażone w walutach obcych wyliczamy na podstawie kursu walut z ostatniego dnia roku

¶ Do ogólnego zadłużenia zaliczamy całość zobowiązań, także pieniądze pożyczone, ale niewykorzystane

¶ Długiem według metodologii krajowej jest wszystko to, co zostało wyemitowane do końca grudnia bez funduszy i skonsolidowanej części długu wykupionego przez samorządy

Proponowane zmiany

¶ Zadłużenie wyrażone w walutach obcych powinno być przeliczane na podstawie średniorocznego kursu złotego względem euro i dolara

¶ Do zadłużenia netto nie byłaby zaliczana kwota pieniędzy pożyczonych z myślą o sfinansowaniu potrzeb w kolejnym roku

¶ Bez zmian pozostałaby zasada pomniejszania zadłużenia o część wykupioną przez fundusze i samorządy

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego