Polska wciąż bezpieczną wyspą

Oprocentowanie polskich euroobligacji zbliżyło się do czeskich. Jak długo nasz dług zdoła przyciągać inwestorów?

Aktualizacja: 13.02.2017 06:31 Publikacja: 22.11.2012 05:00

Polska wciąż bezpieczną wyspą

Foto: GG Parkiet

Od początku roku rentowność polskich obligacji dziesięcioletnich spadła z blisko 6?proc., do niewiele ponad 4?proc. Wycena naszych papierów jest wciąż znacznie mniej korzystna niż w przypadku obligacji Czech, jednak już ceny długu w euro są porównywalne. – To oznacza, że ryzyko kredytowe Polski jest oceniane tak samo, jak w przypadku naszych sąsiadów, mimo że Czechy mają wyższy rating – mówi Rafał Benecki z ING.

Bezpieczna przystań

Inwestorzy szukają najlepszych miejsc dla swoich pieniędzy. A na ekonomicznej mapie niewiele pozostało bezpiecznych miejsc, w których lokując kapitał można liczyć na zysk. Tradycyjne bezpieczne przystanie, jak Niemcy czy Szwajcaria, oferują oprocentowanie bliskie zera. Na środowej aukcji Ministerstwo Finansów sprzedało obligacje o łącznej wartości 10,24 mld zł, a odkupiło papiery warte 10,4 mld zł. Średnia rentowność 10-latek wyniosła 4,22 proc. wobec blisko 4,50 proc. w październiku, kiedy resort sprzedawał je po raz ostatni. –

Polska gospodarka coraz bardziej jest postrzegana przez inwestorów jako bezpieczna przystań w regionie – uważa Adam Czerniak z Kredyt Banku. Dlaczego? – Na tle innych krajów europejskich, nasza sytuacja fiskalna i makroekonomiczna jest dobra – wyjaśnia ekonomista. Mimo że, jak prognozują analitycy, w ostatnim kwartale roku roczna dynamika wzrostu PKB ma spaść poniżej 1?proc., a stan budżetu pozostawia wiele do życzenia.

Korekta tuż-tuż

Okazję w polskich obligacjach widzi głównie zagranica. Choć, jak twierdzą dilerzy, inwestorzy z londyńskiego City powoli zaczynają realizować zyski, uważając już nasze papiery za zbyt drogie. Dlaczego zatem obligacje nie tanieją? – Pojawiają się inwestorzy z Azji, którzy zazwyczaj trzymają papiery aż do zapadalności – wyjaśnia Benecki. I dodaje, że dzięki temu nie grozi nam zupełna wyprzedaż portfela polskich obligacji, jak miało to miejsce w 2003 r.

Oprocentowanie naszego długu może jednak rosnąć wtedy, kiedy wzrost gospodarczy będzie najsłabszy, czyli w I kw. przyszłego roku. Będą się nasilać obawy o stan budżetu, a obniżki stóp procentowych zostaną już wycenione. Zdaniem Beneckiego, rentowności mogą być wyższe niż są teraz o ok. 50 pkt bazowych.

To oznacza też wyższe koszty bieżącego finansowania potrzeb budżetu. Na razie z historycznie niskich rentowności resort finansów korzysta jak może. – Po przetargu zamiany mamy sfinansowane ponad 20 proc. przyszłorocznych potrzeb pożyczkowych, czyli zrealizowany plan – poinformował Piotr Marczak, dyrektor Departamentu Długu Publicznego w MF. To oznacza, że na poczet przyszłego roku pożyczyliśmy już blisko 30 mld zł.

Wciąż do pożyczenia zostało jednak 115 mld zł. Jeśli w przyszłym roku inwestorzy wrócą z kapitałem do Europy Zachodniej, a odbicie gospodarki strefy euro przewidują ekonomiści Ministerstwa Finansów, to może się okazać, że wydatki na?obsługę długu będą wyższe?niż szacowane przez resort 43 mld zł.

[email protected]

Gospodarka krajowa
Agencja S&P nie zmieniła ratingu Polski
Gospodarka krajowa
NBP ma już ponad 509 ton złota, więcej niż EBC
Gospodarka krajowa
Tempo podwyżek płac w gospodarce wciąż hamuje. Dane są najsłabsze od trzech lat
Gospodarka krajowa
Kolejna obniżka stóp procentowych w czerwcu pod znakiem zapytania
Materiał Promocyjny
Banki muszą wyjść poza strefę komfortu
Gospodarka krajowa
Prezes NBP Adam Glapiński: Wątpliwa kolejna obniżka stóp procentowych w czerwcu
Gospodarka krajowa
Gołębia Rada coraz mniej lęka się inflacji i ścina stopy procentowe