Pierwszą metodą jest oczywiście sięganie po wyższe ryzyko kredytowe. Od czasu do czasu na rynek trafiają relatywnie nowi emitenci, którzy kupują uwagę inwestorów oprocentowaniem wyższym od przeciętnego. I choć zdarza się, że w czasie emisji inwestorzy traktują nowości z ostrożnością, rynek wtórny zdaje się nie podzielać początkowych obaw. Wystarczy spojrzeć, jak wysoko notowane są dziś obligacje Vehisu (7,5 proc. rentowności wobec prawie 12 proc. odsetek), by przekonać się, że w istocie inwestorzy nie potrzebują wiele czasu, by przekonać się do nowych emitentów. Interbud Lublin oferował obligacje zaledwie w czerwcu, a już dziś wyceniane są na 102,4 proc.
obligacji korporacyjnych wciąż będzie naliczać ponad 10 proc. odsetek rocznie
Udział w emisjach obligacji i ich późniejsza odsprzedaż na rynku wtórnym to kolejny sposób na poprawę zysków. Wiosną wprawdzie inwestorzy buntowali się przeciwko coraz niższym marżom oferowanym przez emitentów, ale wystarczyło kilka tygodni pogłodzić inwestorów brakiem nowych emisji, by notowania serii nawet o historycznie niskich marżach gładko wspięły się wyraźnie powyżej nominału. Odsprzedaż obligacji z 0,5–proc. zyskiem, najdalej w trzy miesiące od daty zakupu, pozwala podnieść rentowność całej inwestycji o 2 pkt proc. w skali roku.
Czytaj więcej
Kurczy się liczba serii obligacji notowanych na Catalyst, które wciąż jeszcze naliczają dwucyfrow...
Inną metodą może być próba wykorzystania okresowego wzrostu rentowności obligacji skarbowych o stałym oprocentowaniu i długim terminie wykupu do ich zakupu. Seria DS1034 oprocentowana na 5 proc. rozpoczęła rok z notowaniami w okolicach 93 proc., a w sierpniu wyceniano je na 98 proc. Ponad 5–proc. wzrost wyceny w pół roku plus 5 proc. odsetek daje łącznie ca. 15–proc. rentowność. Ale, aby powtórzyć ten wynik, notowania tej serii musiałyby wzrosnąć o kolejnych kilka procent.