W lipcu, jak wstępnie oszacował GUS, inflacja przyspieszyła do 2,9 proc. rok do roku, z 2,6 proc. w czerwcu. Przed tym odczytem większość ekonomistów oczekiwała, że inflacja w najbliższych miesiącach spadnie, aby ponownie wzrosnąć na przełomie lat 2019 i 2020. Wtedy miała osiągnąć szczyt na poziomie około 3 proc. Jak lipcowy odczyt wpływa na ten scenariusz?
Wzrost inflacji w lipcu powyżej oczekiwań nie jest odwracalny. Ścieżka inflacji w najbliższych 12 miesiącach będzie więc wyżej, niż można było zakładać, ale jej profil będzie zgodny z dotychczasowym scenariuszem. To znaczy do października inflacja powinna się utrzymywać w okolicy 3 proc., raczej nieco poniżej tego poziomu. Ale od listopada czeka nas kolejna fala wzrostu inflacji, która najsilniejsza będzie na początku 2020 r. w związku z efektem niskiej bazy odniesienia w przypadku cen energii elektrycznej. Jeśli założymy, że od 2020 r. przynajmniej w pewnym stopniu odmrożone zostaną ceny prądu dla gospodarstw domowych, to inflacja na początku roku może przekroczyć 4 proc. rocznie.
Obawy przed tak wysoką inflacją nie skłonią rządu, żeby jednak cen energii nie uwalniać?
Tego nie wiemy, ale nawet jeśli taryfy dla gospodarstw domowych nie zmienią się w najmniejszym nawet stopniu, inflacja i tak będzie podwyższona, dojdzie do górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP, czyli do 3,5 proc.
Rada Polityki Pieniężnej na to zareaguje? Część członków tego gremium już teraz mówi o konieczności podwyższania stóp procentowych.