"Wiadomości z Dubaju zaowocowały wzrostami indeksów w Europie o ok. 2%, więc i nasza giełda nie była wyjątkiem, choć skala wzrostu była nieco mniejsza. Sporo pisano o szaleństwie zakupów, co pasowało do opisu notowań, ale tylko w pierwszej godzinie - mieliśmy wysokie otwarcie i szybki marsz WIG20 w kierunku 2400 pkt" - powiedział analityk Open Finance, Emil Szweda.
Analityk zauważył, że poziom ten nie został osiągnięty, ale przez kolejne długie godziny - w zasadzie do zakończenia notowań - oglądaliśmy konsolidację tuż poniżej. Co naturalnie stwarza nadzieję, że już na jutrzejszej sesji zaatakujemy tegoroczne szczyty, a przynajmniej poziom 2400 pkt.
"Atmosfera do tego sprzyja, bo oprócz nadziei na rajd św. Mikołaja i na efekt stycznia, posiadacze akcji mają argumenty, by trzymać je nadal. Chodzi o dzisiejszy odczyt indeksu PMI dla sektora produkcji w Polsce, który wzrósł do 52,4 pkt, co oznacza, że sektor wyszedł z recesji od razu do fazy silnego wzrostu. Również w Niemczech i Francji indeks PMI jest wysoko, dodatkowo w Niemczech stopa bezrobocia okazała się niższa od oczekiwań" - wyliczył Szweda.
Po południu okazało się, że na przekór prognozom wzrosła liczba umów kupna/sprzedaży domów w USA oraz inwestycje budowlane. Spadł natomiast indeks ISM dla sektora produkcji w Stanach, co zaważyło na niepewnej końcówce notowań w Warszawie.
"Mankamentem dzisiejszych notowań były też z pewnością obroty, które także na poniedziałkowej (wzrostowej) sesji nie zachwycały. Wartość transakcji na poziomie 1,15 mld PLN na całym rynku akcji trudno uznać za podstawę głoszenia tez o powrocie popytu na GPW, czy o szaleństwie zakupów" - podsumował analityk Open Finance.