Po umiarkowanie optymistycznym otwarciu WIG20 w okolicach 2770 punktów nastąpił kilkugodzinny trend boczny. Ceny wahały się poniżej poziomu otwarcia w wąskim kanale zaledwie 5 punktów. Niewiele więcej działo się w segmentach mniejszych spółek. Takiemu obrotowi spraw właściwie trudno się dziwić – zamknięcie roku w funduszach inwestycyjnych, świąteczna atmosfera i brak sesji w Londynie nie skłaniały do szczególnej aktywności.
Senną sesję przerwała dopiero publikacja indeksu zaufania konsumentów Conference Board. Wskaźnik ten sprawił inwestorom niemiłą niespodziankę: miast wzrosnąć do 56 punktów, jak spodziewali się tego analitycy, spadł do 52,5 punktu. Doprowadziło to do gwałtownej – jak na wczorajsze standardy – wyprzedaży i spadku wartości portfela krajowych blue chips o około 10 punktów. Nie bez znaczenia był zapewne również fakt, że wtorek był ostatnim dniem, kiedy inwestorzy mogli zrealizować straty, aby zmniejszyć daninę z tytułu podatku giełdowego. Ostatecznie największe i najbardziej płynne spółki giełdowe straciły jeszcze bardziej i zakończyły notowania na poziomie 2742,54 punktu. Niewiele odbiegał od tego obraz maluchów i średniaków. Wskaźniki sWIG80 i mWIG40 finiszowały zmianą o odpowiednio -0,2 proc. i +0,1 proc.
W podobnym tonie minął dzień na rynkach zachodnich. Większość giełd w Europie zakończyła dzień niewielkimi, ale jednak spadkami. Inwestorów straszyły między innymi wieści z Chin. Po pierwsze weekendowe podwyżki stóp procentowych mogą stać się źródłem ograniczenia popytu w światowej gospodarce, w tym w szczególności na surowce. Po drugie ograniczenia kwot eksportowych metali rzadkich, nad 90 proc. których pieczę sprawuje właśnie Państwo Środka, mogą napsuć krwi wysoko rozwiniętym gospodarkom, w tym między innymi Japonii.
Oprócz zamieszania na Dalekim Wschodzie nie sposób również nie wspomnieć o wczorajszej publikacji S&P Case Schiller, najpopularniejszego w USA indeksu rynku nieruchomości. Spadek cen o 0,9 proc. dodatkowo podkopał samopoczucie inwestorów, którzy mają świadomość, że trudno będzie na trwałe rozkręcić największą gospodarkę świata bez wsparcia sektora nieruchomości.
Najbliższe sesje powinny przynieść kontynuację świątecznej atmosfery i niskiej zmienności na rynku akcji. Komentowany szeroko „rajd św. Mikołaja” i późniejszy efekt stycznia powinien dodatkowo zapewnić „statystyczne wsparcie” dla cen akcji. Jeżeli założyć, że taki scenariusz rzeczywiście się spełni, inwestorzy mogą już na chwilę zapomnieć o giełdzie i rozpocząć przygotowania do zabawy sylwestrowej.