Tym razem pretekstem do spadków okazały się przede wszystkim wieści z Chin. Bezpośrednią przyczynę stanowiła z jednej strony decyzja o podniesieniu cen paliw w Państwie Środka, z drugiej obawy przed gorszą sprzedażą samochodów, która zwykle stanowi niezły wskaźnik wyprzedzający dla szerszej gospodarki. W rezultacie może się okazać, że nawet prognozowane przez rząd 7,5 proc. wzrostu PKB jest zbyt optymistyczne. Obawy o kondycję Chin położyły się cieniem przede wszystkim na cenach surowców, które znalazły się wczoraj pod wyraźną presją podaży.

Nie wszystkie wczorajsze dane makro okazały się jednak pesymistyczne. Mile zaskoczyły informacje ze Stanów Zjednoczonych, gdzie liczba wydawanych pozwoleń na budowę nowych domów okazała się lepsza od prognoz. Wiele wskazuje na to, że największy kłopot amerykańskiej gospodarki – rynek nieruchomości – zaczyna się powoli zmniejszać. Sektor budowlany, który zwykle stanowił koło zamachowe gospodarki, tym razem znalazł się w najgorszej kondycji od II wojny światowej. Wszelkie oznaki poprawy – nawet bardzo nieśmiałe – to dobry sygnał dla inwestorów.

Długoterminowe perspektywy krajowej giełdy wciąż rysują się obiecująco. Rekordowo niskie wyceny – zarówno w ujęciu historycznym, jak i na tle innych rynków – a także przyzwoita sytuacja gospodarcza, powinny stanowić solidny fundament dla zwyżek. Niestety rysą na korzystnym dla inwestorów scenariuszu mogą się jednak okazać giełdowe nastroje, które są wręcz niepokojąco optymistyczne. Indeks Nastrojów Inwestorów – wskaźnik obliczany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych na podstawie ankiet rozsyłanych do inwestorów – zanotował ostatnio absolutny rekord optymizmu. Aż 68 proc. graczy giełdowych spodziewa się, że czeka nas pół roku zwyżek, podczas gdy zaledwie 13 proc. wieszczy spadki. Tak „byczych" nastrojów nie było od początku kalkulacji wskaźnika. Nawiasem mówiąc, w tyle nie pozostają także rynki zagraniczne. Amerykański VIX zwany „indeksem strachu" zanurkował do najniższych poziomów od połowy 2007 roku. Oznacza to, że od szczytu poprzedniej hossy inwestorzy nie byli dotychczas tak spokojni. W takiej sytuacji powinna się zapalać czerwona lampka – sugeruje to, że na koniec obecnej konsolidacji przyjdzie nam jeszcze poczekać.