Dobre nastroje wcale nie towarzyszyły inwestorom od początku notowań. O poranku panował względny spokój, co skutkowało neutralnym otwarciem sesji w Warszawie. Byki dość szybko przystąpiły do działania, mimo że publikowane europejskie wskaźniki PMI nie grzeszyły optymizmem. Co prawda dane z Niemiec czy Włoch okazały się nieco lepsze od oczekiwań, to już indeks francuski ze swoim spadkiem do 46,7 pkt z 50 pkt. prezentował się bardzo źle. Dla całej strefy euro zaskoczeń nie było i ostateczny odczyt bacznie obserwowanej miary klimatu w sektorze przemysłowym spadł w marcu do 47,7 pkt z 49 pkt miesiąc wcześniej. Specjalnym paliwem do dalszych wzrostów tego typu informacje jednak nie były.
Teoretycznie bykom pomagać powinny lepsze od prognoz dane o oficjalnym chińskim indeksie PMI, który wzrósł aż do 53,1 pkt z 51 pkt w lutym, czyli najwyższego odczytu od roku. To są jednak dane niewyrównane sezonowo, na które przemożny wpływ miał koniec chińskiego Nowego Roku Księżycowego. Uwzględniający negatywną sezonowość konkurencyjny wskaźnik publikowany przez bank HSBC i Markit Economics spadł w marcu do 48,3 pkt z 49,6 pkt miesiąc wcześniej. To już nie była dobra informacja, choć sama zniżka była mniej więcej zgodna z poznanym już wcześniej odczytem wstępnym. Skoro Chiny wsparciem być nie mogły, indeksy dalej zwyżkować nie chciały i zaczęły opadać pod własnym ciężarem. Niedźwiedziom pomagała informacja jakoby niemiecki Bundesbank miał zaprzestać uznawania jako zabezpieczeń obligacji Portugalii i innych krajów peryferyjnych strefy euro. Sam Bundesbank plotki zdementował, ale indeksy już zdążyły przejść w obszary negatywne i choć dalej spadać nie chciały, to odbicia również nie obserwowano.
Ponadto mówiło się o szkodliwości informacji podanej przez Financial Timesa, jakoby cześć europejskich banków chciało już po roku oddać część pożyczki udzielonej im przez EBC w ramach LTRO. Szczególnie cierpiały na tym indeksy we Włoszech i Hiszpanii, czyli państw, której najbardziej skorzystały na dodatkowej płynności ze strony banku centralnego.
Wiele zmieniło się wraz z wejściem do gry optymistycznych Amerykanów i publikacji danych zza oceanu, gdzie indeks ISM dla przemysłu swoim wzrostem do 53,4 pkt z 52,4 pkt w lutym zaskoczył lekko pozytywnie. Straty zaczęto odrabiać wraz ze wspinaczką indeksu S&P500. Ostatecznie dzień zakończył się wzrostem indeksu krajowych blue chipów o 0,6%, ale przy bardzo małym obrocie wynoszącym niewiele ponad 450 mln złotych. Zdecydowanie lepiej wypadł niemiecki DAX, który zyskał 1,5%, a zwyżkami o 0,2% mógł się nawet pochwalić indeks hiszpański. Z bólami, ale wzrostowo zaczął się wiec II kw. i zapewne nadzieje są takie, że również zwyżkami się on zakończy. Łatwo o to niestety nie będzie, gdyż po drodze będzie wiele raf, przykładowo w postaci zaczynających się już w kwietniu wyborów prezydenckich we Francji.
Łukasz Bugaj