Nastroje na rynkach akcji są niezłe od początku tygodnia. Przypomnijmy, że wczoraj nieco lepsze dane napłynęły z Chin, przynajmniej jeśli chodzi o tempo wzrostu gospodarczego w trzecim kwartale. Wyniosło ono 6,9% r/r, tj. cały czas blisko rządowego celu 7%, choć wokół tych danych jest sporo kontrowersji dotyczących ich wiarygodności. Co więcej, tempo wzrostu blisko celu rządowego oznacza małe szansę na dalszą stymulację ze strony władz, na co coraz głośniej liczyły rynki. Tym niemniej indeksy rosną.
Jednym z argumentów kupujących może być zbliżające się posiedzenie EBC. Coraz częściej mówi się o tym, że Bank nie będzie miał wyboru i będzie ostatecznie musiał rozszerzyć swój program skupu obligacji. Taki scenariusz choć na chwilę mógłby pociągnąć rynki akcji w górę. Jednak po pierwsze Bank nie zdecyduje się na taki krok przynajmniej do grudnia, a do tego, rynki w Europie zachowują się dużo skromniej niż w USA. Co zatem sprawia, że na Wall Street znów króluje optymizm?
Nie jest to raczej sezon wyników kwartalnych. Jak na razie jest on mieszany. Co prawda zyski okazują się być jak na razie nieco wyższe od oczekiwań, ale to na Wall Street ostatnio standard (przed sezonem oficjalne oczekiwania spadają, po czym systematycznie są pokonywane). Nadal rozczarowują natomiast przychody. Wyniki są też słabsze niż w poprzednim kwartale. Wydaje się, że inwestorzy postanowili celebrować spadające prawdopodobieństwo podwyżki stóp w USA w tym roku. Zdają się oni liczyć na scenariusz, w którym jednocześnie unikniemy globalnego spowolnienia, a Fed opóźni proces normalizacji polityki pieniężnej. Efekt jest jednak taki, że indeksy zaczynają znów wkraczać na poziomy trudne do uzasadnienia.
Na tym wszystkim niespecjalnie korzysta GPW. WIG20 urósł dziś co prawda, ale tylko o 0,27%, zaś WIG o 0,35%. Pomimo to znajdujemy się blisko dołków. Zbliżające się wybory nie wydają się dla rynków kluczowe, ale z pewnością nie zachęcają inwestorów zagranicznych do jakiegoś masowego kupowania polskich akcji.
dr Przemysław Kwiecień CFA