Początkowo wydawać się więc mogło, że na fali uspokojenia krajowy rynek lekko odbije po słabym piątku, ale ostatecznie tak się nie stało. Winna była temu słabsza ostatnia faza notowań, za którą w głównej mierze odpowiadali Amerykanie.
Poranne nastroje były dzisiaj niezłe. W Azji poza nielicznymi wyjątkami dominowały wzrosty indeksów. Zyskiwały też kontrakty w USA, a początek handlu w Europie był bardzo spokojny, z lekko optymistycznym zabarwieniem. Prowadziło to do wzrostów w Warszawie, które jednak nie doprowadziły do przebicia przez indeks WIG20 psychologicznego poziomu 2250 pkt., który w piątek został utracony przez byki. Później dość konsekwentnie umacniający się dolar zaczął coraz wyraźniej wspierać europejskie parkiety, które na czele z niemieckim DAX-em wspinały się na coraz wyższe poziomy. Dla naszego rynku oraz całego spektrum rynków wschodzących silna amerykańska waluta podobnie korzystna już jednak nie jest. Zresztą coraz wyraźniej dostrzec można negatywne efekty silnego dolara oraz jastrzębiego nastawienia Rezerwy Federalnej. Krajowa waluta zauważalnie słabnie, a popyt na akcje nie może się uaktywnić. Przy defensywnej postawie kupujących nawet stosunkowo niewielka podaż doprowadzić może do spadków.
Dzisiaj sprzedający pojawili się na parkiecie po godzinie 14:00, co w dość prosty sposób łączyć można z kapitałem amerykańskim, który właśnie w okolicach tej godziny się uaktywnia. Najsłabsze byłe spółki finansowe oraz paliwowe, czyli te same, które pozostają w kręgu największego zainteresowania inwestorów zagranicznych. Tych o poranku z powodu święta w Londynie nie było, ale po południu się już pojawili, a wraz z nimi pogłębione zostały zniżki z piątku o kolejne 0,85%. Indeks WIG20 wyraźnie zmierza do kolejnej psychologicznej bariery na poziomie 2200 pkt., która miesiąc temu zatrzymała przecenę trwającą od końca stycznia.