Od początku wtorkowej sesji dało się wyczuć, że o bardziej zdecydowane ruchy indeksów może być ciężko. Zmienność na rynku była znikoma. Jedynym pozytywem było to, że praktycznie przez cały dzień indeks największych spółek był nad kreską. Wzrost był co prawda niewielki (oscylował w granicach 0,3 proc.), jednak jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Nasz rynek pozostawał głuchy na sygnały zewnętrzne. Tych mogłyby dostarczyć inne europejskie parkiety (niemiecki DAX rósł w ciągu dnia nawet ponad 1 proc.), jak również rynek amerykański (indeksy na Wall Street zaczęły dzień od wzrostu). Nic jednak z tego. WIG20 do końca dnia oscylował przy poziomie zamknięcia z poniedziałku. Chwilowe, nieduże wahnięcie, najlepiej oddawały nastroje jakie panowały na rynku. Tak samo zresztą jak poziom aktywności inwestorów. Ten wciąż mocno rozczarowuje. Oczywiście można tłumaczyć to sezonem wakacyjnym, ale obroty rzędu 500–600 mln zł i tak pozostawiają niesmak.

Na razie ciężko oczekiwać, aby sytuacja uległa jakieś wyraźnej poprawie. Inwestorzy, którzy zostali na rynku, nie mają pomysłu na handel. Po cichu można mieć nadzieję, że tych dostarczą im wyniki spółek z warszawskiej giełdy. Już w środę osiągnięciami za II kwartał pochwali się bank Pekao. Dzień później zrobi to Alior Bank.

Kalendarz makroekonomiczny z kolei nie rozpieszcza. W środę próżno szukać publikacji, które mogłyby zmobilizować inwestorów giełdowych do większej aktywności.