Piątkowe dane na pierwszy rzut oka minęły się z oczekiwaniami, co powinno studzić emocje to szybszy wzrost stóp procentowych za oceanem, który w końcu minionego tygodnia był główną inspiracją dla podaży. Szybko jednak okazało się, że słabość danych może być przelotnym wynikiem huraganów. Rewizje z przeszłych miesięcy były bowiem pozytywne, stopa bezrobocia spadła do nowych porecesyjnych rekordów, a płace stabilnie wzrosły. Dzisiaj na te informacje oraz ogólny słaby nastrój zareagować mogły parkiety chińskie, które przez cały poprzedni tydzień były z powodu święta zamknięte. Jak się łatwo domyślić, indeksy w Państwie Środka wyraźnie na wartości traciły, a pomocna nie okazała się obniżka stopy rezerwy obowiązkowej dla banków o 1 pkt. proc., czy lepsze od oczekiwań dane dla sfery usług, które wskazał indeks PMI. Na Starym Kontynencie doszedł do tego wracający niczym bumerang problem włoski. Otóż Komisja Europejska wysłała w piątek list, w którym wyraziła głębokie zaniepokojenie brakiem respektowania ustalonych wcześniej limitów dla planowanych deficytów budżetowych w trzech najbliższych latach. Odpowiedź z Rzymu inwestorom nie mogła się spodobać, gdyż komunikowała brak zmiany zaprezentowanego wcześniej stanowiska. W konsekwencji oprocentowanie włoskich obligacji przebiło maksima z poprzedniego tygodnia i ustanowiło nowe szczyty od 2014 roku. Sprowokowało to przecenę nie tylko włoskich akcji, ale także europejskich banków. Zresztą od kilku dni nastroje są na tyle kruche, że do zniżek całego rynku nie potrzeba wiele, a dzisiaj włączyła się do tego technika. Indeks WIG20 był bowiem blisko wsparcia w postaci minimów z poprzedniego tygodnia. Dzisiaj zostały one przekroczone, co dolewało oliwy do ognia. Podaż jednak zbyt silna nie była, gdyż obroty były skromne. To raczej popyt wyraźnie stronił od zakupów, a rynek osuwał się pod własnym ciężarem. Nie pomógł nawet relatywnie niezły początek sesji w USA. Indeks WIG20 stracił prawie 2% i zamknął się wyraźne poniżej psychologicznego poziomu 2250 pkt. Niska aktywność może być pewną pociechą, ale niewielką, skoro najsilniej tracące spółki generowały nie aż tak mały obrót. Pod tym względem wyróżniał się CD Projekt, którego akcje na wartości straciły ponad 10% i zamknęły się najniżej od lipca tego roku.