Po poniedziałkowym marazmie, który związany był przede wszystkim z nieobecnością inwestorów ze Stanów Zjednoczonych, wtorek miał przynieść więcej emocji na warszawskim parkiecie. Na pobożnych życzeniach się jednak skończyło. Znów byliśmy świadkami niewielkiej zmienności głównych indeksów, a także niskich obrotów na GPW.
Już zresztą pierwsze fragmenty handlu wskazywały, że możemy mieć problem z obraniem kierunku. WIG20 starał się wyjść na plus, ale bykom brakowało motywacji do bardziej zdecydowanych działań. Tych z pewnością nie dostarczały inne europejskie rynki, które również trwały w zawieszeniu. Teoretycznie inwestorów do działania mogły zmotywować publikowane we wtorek dane makroekonomiczne. Dobre dane z krajowego rynku pracy przeszły jednak praktycznie niezauważone. Tak samo zresztą było z informacjami o charakterze globalnym (m.in. decyzji Banku Anglii o utrzymaniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie). W ciągu dnia również niedźwiedzie podjęły próbę ataku, ale i im udało się uzyskać tylko nieznaczną przewagę.
W poszukiwaniu rozwiązania na niską zmienność, oczy inwestorów zwróciły się w stronę wracających do handlu po dniu przerwy Amerykanów. Ci jednak nie zapewnili większych emocji, gdyż sami nie mogli się zdecydować czy kupować, czy też sprzedawać akcje. Trzeba było się więc pogodzić, że na bardziej zdecydowane ruchy na warszawskim parkiecie nie ma już co liczyć. Ostatecznie WIG20 zamknął dzień na poziomie 2322 pkt, co oznacza spadek o 0,1 proc. Nie tylko skala ruchów, ale także aktywność inwestorów dobrze oddają to co działo się we wtorek na rynku. Obroty na głównym parkiecie nie przekroczyły 700 mln zł.