Czy ten sygnał oznacza, że scenariusz bessy na dobre trafia do kosza? Pewności oczywiście nie ma, aczkolwiek przyjrzenie się sprawie z historycznego punktu widzenia sugeruje, że indeks podąża raczej ścieżką z lat 2011–2012 i 2015–2016 (także wtedy wskaźnik runął o ponad 20 proc., by potem odreagowywać w podobny sposób do obecnego) niż 2007–2008 (początek bessy). Przebicie nachylonych w dół linii było wtedy dość charakterystycznym sygnałem powrotu do hossy. Tymczasem w 2008 roku indeks nie zdołał nawet zbliżyć się do takiej opadającej linii, co obrazowało rażącą słabość.
Powtórka scenariusza wyjścia górą po mocnej przecenie byłaby dobrą wiadomością na kolejne kilkanaście miesięcy, aczkolwiek oczywiście nie byłaby to gwarancja braku korekt po drodze. Warto zauważyć, że z reguły po przebiciu analogicznych linii indeks lubił przekornie postraszyć i spaść z powrotem w kierunku owych linii. Pretekstów do takiego postraszenia z pewnością nie brakuje – dane makro nie dają jednoznacznego obrazu wychodzenia gospodarek z zadyszki, a prezydent Trump straszy cłami, tym razem na europejskie produkty. ¶