Chociaż nie można jeszcze na tym etapie otrąbić końca korekty (bo tylko część strat została odrobiona), to można założyć, że na razie nie zrujnowała ona struktury trendu wzrostowego. Zgodnie z książkowym schematem z trendem takim mamy do czynienia, gdy kolejne lokalne dołki oraz górki położone są na coraz wyższych pułapach. Struktura ta nie została naruszona nawet w przypadku cechujących się największą zmiennością rynków wschodzących (stałoby się tak dopiero wraz ze spadkiem poniżej grudniowego lokalnego dołka).

W sferze fundamentalnej korekta doprowadziła do spadku wycen akcji mierzonych wskaźnikami cena/zysk (P/E). Oczywiście nie sposób tu mówić o jakimś znaczącym uatrakcyjnieniu wycen, szczególnie na Wall Street, gdzie przed nadejściem korekty wskaźnik P/E zawędrował do poziomów niewidzianych od stycznia 2018 (stanowiących jednocześnie wieloletnie maksimum). Do większej „promocji" doszło na rynkach wschodzących, które notabene są wyceniane z pokaźnym dyskontem względem amerykańskich akcji (12,9 versus 18,9 dla S&P 500).

Reasumując, będziemy bacznie obserwować, czy światowe rynki kończą pierwszą w tym roku korektę spadkową, czy może przystępują do jej kontynuacji. Na razie korekta nie doprowadziła do naruszenia struktury trendu wzrostowego. ¶