Wzrost opłat w funduszach, czyli strzał w wizerunkową stopę TFI

Część TFI zaczęła nieco podnosić stawki za zarządzanie w funduszach obligacji, które spadały po obniżkach stóp procentowych. Moment takiej decyzji wydaje się jednak bardzo kiepski, zważywszy na fatalne stopy zwrotu wspomnianych produktów.

Aktualizacja: 29.05.2022 10:33 Publikacja: 28.05.2022 17:07

Wzrost opłat w funduszach, czyli strzał w wizerunkową stopę TFI

Foto: Adobestock

Temat opłat za zarządzanie funduszami wraca jak bumerang, wraz z nowymi warunkami rynkowymi, jakie pojawiły się w tym roku. TFI wycofują się z „pandemicznych" obniżek.

Elastyczna opłata stała

Z jednej strony rynek funduszy został zmuszony do obniżek opłat rozporządzeniem sprzed kilku lat, którego finalny efekt obserwujemy od tego roku, od kiedy maksimum opłaty za zarządzanie może sięgać 2 proc. Do tego, gdy wybuchła pandemia, a banki centralne zaczęły szybko obniżać stopy procentowe, fundusze również, choć niemrawo, obniżały opłaty za zarządzanie. Nie było jednak innego wyjścia, bo stawka za zarządzanie w niektórych przypadkach mogłaby przekroczyć rentowność portfela – krótko mówiąc, ewentualne zyski byłyby zjadane przez koszty.

Dziś, po miesiącach wzrostów stóp procentowych do poziomów sprzed ponad dekady, sytuacja z perspektywy TFI wygląda już inaczej. Produkty te mają spory potencjał zarabiania. A z perspektywy klienta? Fundusze dłużne owszem, mogą niebawem zacząć zarabiać, i to nieźle, natomiast jak na razie mają za sobą serię największych spadków w historii.

– W obliczu słabych wyników funduszy dłużnych takie ruchy są trochę niezrozumiałe. TFI tłumaczą to tym, że wzrosły stopy procentowe i też potencjalne zyski klientów, ale nie przekonuje mnie to tłumaczenie – potencjalnie wyższe zyski z powodu wzrostu stóp powinny być udziałem klienta, ich wzrost nie jest zasługą TFI, więc podwyżka opłat jest nie na miejscu – mówi jeden z brokerów, który chciał pozostać anonimowy. – Gdy inwestorzy tracili na spadających wycenach jednostek funduszy, TFI nie kwapiły się do obniżek stawek za zarządzanie, więc stąd obecna zmiana, gdy zyski mają rosnąć? Poza tym, rosnące potencjalne zyski z powodu wzrostu stóp powinny przełożyć się na większą sprzedaż funduszy, a co za tym idzie, także przychody TFI z opłaty za zarządzanie – podwyżki stawek nie są w tej sytuacji potrzebne – zauważa. – Dodatkowo, zwróćmy uwagę na wzrost atrakcyjności pozafunduszowych inwestycji w bezpieczne aktywa – oprocentowanie obligacji rośnie drastycznie, dodatkowo banki oferują dobre lokaty. Wzrost alternatyw inwestycyjnych, jaki obserwujemy w ostatnich tygodniach, powinien przełożyć się na uatrakcyjnienie oferty funduszy i spadek opłat, a nie ich wzrost – mówi nasz rozmówca.

Foto: GG Parkiet

I kwartał był bardzo trudnym okresem dla klientów, a zdecydowana większość funduszy, zarówno akcji, jak i obligacji, przyniosła straty. Obroniła się jedynie garstka produktów skoncentrowanych na surowcach. Szczególnie dotkliwie okres ten wspominają uczestnicy funduszy dłużnych. Kwiecień kosztował ich nie mniej nerwów. Tymczasem, jak wynika ze świeżo opublikowanych przez Komisję Nadzoru Finansowego danych finansowych TFI, branża wypracowała 131,5 mln zł zysku netto przy 738,4 mln zł przychodów z zarządzania. Dla porównania w całym poprzednim roku zysk TFI wyniósł 763,1 mln zł, natomiast w pandemicznym 2020 r. było to 847 mln zł.

– Pamiętajmy, że TFI to wciąż biznes o bardzo wysokich marżach. Zbyt wysokich jeśli porównamy je z marżami innych firm branży finansowej i to przy dość niskim ryzyku działalności – zauważa jeden z analityków.

Niestety, aktywa funduszy w ostatnich miesiącach, w związku z umorzeniami i przeceną na rynkach, topnieją, i to szybko. W ciągu czterech miesięcy tego roku ubyło z TFI około 29 mld zł. – Opłaty za zarządzanie funduszami w ostatnich latach systematycznie spadały, ale dyskusja na ten temat co chwilę wraca. Warto też spojrzeć na drugą stronę tego problemu. Nasz rynek jest ciągle stosunkowo mały pod względem aktywów, natomiast po stronie kosztów pojawiają się nowe pozycje, np. w obszarze ryzyka czy compliance – komentuje Jarosław Skorulski, prezes BNP Paribas TFI. – Większy rynek i większa skala działalności towarzystw pozwalałyby z pewnością również inaczej spojrzeć na opłaty – zauważa.

Obecnie aktywa TFI spadły do poziomów z lata 2020 r., a w maju znów prawdopodobnie dominowały umorzenia w funduszach dłużnych, choć odpływy powoli wygasają. – Rynek się nieco uspokoił, a w ostatnich dniach obserwujemy nawet wzrosty cen obligacji. Oczywiście podwyżki stóp procentowych jeszcze nas czekają, natomiast rynek już je wycenia – przyznaje Skorulski. Zauważmy, że obligacje zmiennokuponowe dostosowują oprocentowanie do rynkowych stóp procentowych z pewnym opóźnieniem. – Z końcem maja jest to już ponad 6,5 proc. w przypadku obligacji skarbowych, natomiast obligacje korporacyjne emitowane przez wiarygodnych emitentów oferują oprocentowanie na poziomie blisko 9 proc. – analizuje Skorulski. – Fundusze dłużne zaczną więc pokazywać coraz lepsze wyniki i mam nadzieję, że wrócą do łask klientów – twierdzi.

Czytaj więcej

Klimat na rynku obligacji w ostatnich tygodniach lekko się ocieplił

– Zdaję sobie sprawę, że wyniki funduszy dłużnych za ostatnie miesiące nie zachęcają do nowych inwestycji, ale jestem przekonany, że stopy zwrotu w perspektywie roku czy dwóch będą bardzo atrakcyjne. W najbliższych miesiącach zainteresowaniem klientów mogą się szczególnie cieszyć fundusze inwestujące w papiery dłużne krótkoterminowe z pewną domieszką obligacji korporacyjnych – ocenia prezes BNP Paribas TFI. Jest oczywiście szereg czynników, które ten proces mogą spowolnić, np. oferta depozytów.

Rentowności w górę, cenniki również

Tymczasem w ostatnim czasie kilka TFI podwyższyło opłaty stałe za zarządzanie funduszami dłużnymi. Jak wskazał serwis Analizy.pl, obserwujący rynek funduszy, patrząc od początku tego roku, można doliczyć się około 20 podwyżek opłat w funduszach dłużnych. Stawka za zarządzanie jednak najczęściej wraca do poziomów sprzed obniżek stóp procentowych w Polsce. Równolegle doszło też do kilku obniżek opłat, ale na znacznie mniejszą skalę. W efekcie wszystkich tegorocznych zmian opłat ich średni pułap w kilku grupach funduszy dłużnych nieznacznie wzrósł w ostatnich tygodniach.

Jak do tych decyzji odnoszą się przedstawiciele TFI? Zarząd TFI Allianz Polska nabrał wody w usta. Pozostałe najczęściej wskazują na to, że opłaty wracają do poziomów sprzed „pandemicznych" obniżek. – Poprzednie obniżki opłat w przeszłości były spowodowane działaniem w interesie naszych klientów inwestujących w środowisku rekordowo niskich stóp procentowych i rentowności produktów dłużnych – komentuje Marcin Żółtek, wiceprezes TFI PZU. – Obecnie wyższe, atrakcyjne w naszej ocenie rentowności obligacji umożliwiają zrekompensowanie opłat, takich, jakie obowiązywały przed pandemią – zauważa. Na pytanie, czy planowane są kolejne podobne ruchy, odpowiada, że opłaty w funduszach są na bieżąco analizowane.

Podobnie mówi Piotr Żochowski, prezes PKO TFI (największe na rynku). – Analizujemy rynek na bieżąco. Mieliśmy podwyżkę w dwóch funduszach Obligacji Samorządowych z 70 na 90 bp. – wskazuje.

Łukasz Kędzior, prezes zarządu Pekao TFI, mówi, że obniżka opłat za zarządzanie, której TFI dokonało w przeszłości, „z założenia miała charakter przejściowy". – Zdecydowaliśmy się na nią, mając na uwadze interes naszych inwestorów, w momencie gdy rentowności portfeli były zerowe. Obecnie opłatę za zarządzanie zmieniliśmy jedynie dla kilku subfunduszy i jest to zmiana średnio o 0,2 pkt proc., przy wzroście rentowności portfeli z poziomu poniżej 1 proc. do 7 proc. – mówi Kędzior. – Przy tak istotnym wzroście rentowności portfeli wprowadzona niewielka zmiana wynagrodzenia za zarządzanie jest właściwie neutralna dla inwestorów – przekonuje prezes Pekao TFI.

Fundusze inwestycyjne
Świetny miesiąc obligacji skarbowych. A to dopiero początek?
Fundusze inwestycyjne
KNF na tropie manipulacji funduszu
Fundusze inwestycyjne
Zawierucha w Europie. Co dalej z funduszami ESG?
Fundusze inwestycyjne
Fundusze akcji nie nadążają za GPW
Fundusze inwestycyjne
Coraz więcej akcji przechodzi w słabe ręce. Obligacje pod presją
Fundusze inwestycyjne
Bolesny początek hossy na rynku obligacji