Kilkusetmilionowe odpływy w największych towarzystwach były w listopadzie normą. Kapitał uciekał oczywiście przede wszystkim z produktów dłużnych, które mocno nadszarpnęły nerwy inwestorom.
Korekta na długu
Wygląda na to, że tempo wycofywania kapitału z funduszy dłużnych w listopadzie zamiast maleć (jak liczyli zarządzający) jeszcze przyspieszyło w porównaniu z październikiem. Przypomnijmy, że wówczas przewaga umorzeń nad wpłatami wyniosła nieco ponad 4 mld zł po kiepskim wrześniu, gdy wypłacono około 1,2 mld zł netto.
W listopadzie przewaga odpływów na całym rynku mogła być nawet większa niż w październiku. W największych towarzystwach, od których udało nam się pozyskać takie dane, łączne umorzenia sięgały nawet po około 0,8 mld zł i oczywiście dotyczyły głównie funduszy z kategorii dłużnych. Trudno się jednak dziwić – w najgorszym momencie średni wynik funduszy papierów skarbowych długoterminowych od początku roku zbliżał się do 9 proc. pod kreską i oczywiście dużo tego typu produktów notowało dwucyfrowe straty w tym okresie. W przypadku portfeli złożonych z papierów o krótszym okresie zapadalności wynik od stycznia zbliżał się do 3 proc. na minusie. Dodajmy, że teoretycznie są to najbardziej bezpieczne fundusze.
Fala spadków wycen jednostek funduszy była efektem dynamicznych zwyżek rentowności papierów skarbowych. Oprocentowanie obligacji dziesięcioletnich w listopadzie zbliżyło się nawet do poziomu 3,5 proc., jednak wygląda na to, że przynajmniej na razie został wyznaczony lokalny szczyt. W ostatnim czasie rentowność już nieco spada (we wtorek po południu dla papierów dziesięcioletnich było to około 3,13 proc.). Korekta powinna pozytywnie wpłynąć na wyceny jednostek funduszy.
„W ostatnich dniach zwiększa się częstość, z którą pojawia się popyt na skarbowe papiery wartościowe. Interpretujemy to jako dodatkową płynność, która będzie ograniczała wzrost (rentowności – red.) w najbliższym czasie" – oceniają eksperci Banku Gospodarstwa Krajowego.