Byki szybko przejęły jednak inicjatywę i nie oddały jej przez następne dwa lata. Hossa zatrzymała się dopiero w połowie 2007 r, gdy kurs dotarł do historycznego maksimum 158,9 zł.
Akcjonariusze Amrestu ulegli giełdowej panice związanej z kryzysem na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych i zaczęli pozbywać się walorów. Bessa nabrała rozpędu i trwała do marca 2009 r. Cena spadła do 30 zł, czyli zniwelowany został prawie cały, byczy dorobek.
Próby odreagowania spadków zakończyły się wzrostem do lokalnego szczytu 95,4 zł. Mocno osłabiony popyt nie zdołał rozpocząć nowej fali hossy. Cena zaczęła poruszać się horyzontalnie. Górną granicę wahań stanowił poziom 89 zł, a dolną 65 zł. Równowaga kupujących i sprzedających została zaburzona dopiero w sierpniu ubiegłego roku. Pogorszenie giełdowych nastrojów skutkowało przerwaniem dolnej granicy i spadkiem kursu do lokalnego dołka 56,95 zł. Jak dotąd minimum to nie zostało pogłębione, ale byki mają poważne problemy by ponownie, na dłużej zagościć w strefie średnioterminowych wahań.
Pierwszy kwartał tego roku zapowiadał się optymistycznie. Cena przez trzy miesiące utrzymywała się w trendzie wzrostowym, docierając nawet w okolicę 75 zł. Niestety nie udało się podtrzymać dobrej passy. Kwiecień i maj przyniosły ogólne pogorszenie nastrojów na warszawskiej giełdzie, które udzieliło się też akcjonariuszom Amrestu. Efekt? Na początku tego miesiąca cena znalazła się przy 62 zł.
Końcówka ubiegłego tygodnia przyniosła silny atak byków. W trakcie piątkowej sesji kurs wzrósł o 10 proc., do 69,5 zł. Wygląda na to, że popyt rozpoczął kolejną próbę powrotu w obszar konsolidacji.