Często spółki organizujące emisje crowdinwestycyjne czy te z rynku NewConnect starają się przyciągnąć inwestorów perspektywami szybkiego rozwoju, zyskami czy nawet dywidendą. Jak jednak wpływa to na sukces emisji?
Pamiętajmy o podstawach
– Moim zdaniem takie obietnice na świadomych inwestorów wpływają negatywnie. Wiedzą, jak trudno jest osiągnąć tak ambitne prognozy i będą intensywnie rozważać, czy spółka ma na pewno wszystko przemyślane. Z mojego doświadczenia wiem, że w znacznej mierze bardzo ambitne prognozy wynikają z nadmiernego optymizmu albo niepełnego zrozumienia bądź przemyślenia biznesplanu i rynkowych możliwości rozwoju – stwierdza Michał Wrzołek, dyrektor inwestycyjny w Tar Heel Capital Pathfinder.
Przy inwestycjach w startupy często ciężko przeprowadzić analizę potencjału danego produktu, dlatego warto przyjrzeć się osobom, które nim zarządzają. – Zaangażowanie w startup powinno być poddane takiej samej ocenie jak każda inna decyzja inwestycyjna – liczy się relacja potencjalnego zwrotu do ryzyka. Wiedząc, że z natury typowy startup jest raczej skromną operacją, z wizją opracowania unikalnego produktu i dopiero wprowadzenia go na rynek, z tych dwóch zmiennych pewni możemy być jedynie ryzyka – zauważa dyrektor BM Pekao Piotr Kozłowski. – Inwestując w startup, tak naprawdę inwestuje się w zespół tworzących go ludzi, a nie same prognozy biznesu. Patrząc zatem na obietnice przyszłych przychodów, nacisk należy położyć na to, kto te obietnice składa i czy przebija się z nich odpowiedni pomysł na dotarcie do klienta – dodaje Kozłowski.
Zawyżone prognozy oraz obietnice dywidend mogą przyciągnąć zainteresowanie inwestorów, jednak może dojść do sytuacji, gdy będą dla spółki przeszkodą. – Reklamowanie firmy poprzez możliwe przyszłe dywidendy to broń obosieczna. W momencie braku spełnienia oczekiwań kurs spółki może podlegać dodatkowej zmienności, a zarząd staje się zakładnikiem swoich obietnic. Taka deklaracja może rodzić pytania o to, jak firma zamierza osiągnąć takie wyniki, dlatego tak ważna jest pełna informacja o inwestycji – wyjaśnia Wawrzyniec Bąk, menedżer inwestycyjny w Prosper Capital DM. – Mało spółek tworzy pełny marketing oparty o prognozy biznesowe i ich możliwe przełożenie na przyszłe wyniki, więc niestety użyteczność samego marketingu jest ograniczona, jeśli spółka nie publikuje prognoz – dodaje.
W ostatnim czasie na rynku crowdinwestycyjnym popularność zyskują emisje, które promują znane osoby. Kilka tygodni temu zakończyła się m.in. emisja producenta perfum Lajuu reklamowana przez Weronikę Rosati. Dużą popularnością cieszyły się także projekty promowane przez Janusza Palikota. – Inwestorzy biorący udział w zbiórkach, których twarzami są przede wszystkim znane osoby, z dużym prawdopodobieństwem nie posiadają wiedzy potrzebnej do przeanalizowania sytuacji finansowej danej spółki. W wypadku takich przedsiębiorstw inwestorzy nastawieni są bardziej na znajomość marki, rozpoznawalność głównej postaci oraz przedstawiane perspektywy rozwoju – tłumaczy Szymon Nowak, analityk BNP Paribas. – Naturalnie stanowi to podłoże do nadużyć, lecz takie można również znaleźć w przypadku innych inwestycji. W wypadku crowdinwestowania to platformy, na których odbywają się emisje, powinny być gwarantem tego, że spółka oferująca swoje akcje dostarczy wszystkie niezbędne dokumenty i w sposób jasny i przejrzysty przedstawi je potencjalnym inwestorom – podsumowuje.