Nie boi się pan jednak, że w przypadku spółek z WIG20 znów zacznie się pojawiać ryzyko polityczne?
Większość czynników ryzyka, szczególnie jeśli chodzi o sektor finansowy, jest już w cenach. Patrząc na przykład na podatek bankowy to w perspektywie dwóch, może trzech lat widziałbym niekoniecznie całkowite zniesienie tego podatku, ale chociażby jego złagodzenie. Na chwilę obecną nie wyobrażam sobie kolejnych obciążeń, decyzji, które zmniejszyłyby zyski bądź też podniosły koszty, albo w jakikolwiek inny sposób obciążałyby sektor bankowy. Na ten sektor trzeba jednak patrzeć całościowo. Jest on bardzo ważny dla gospodarki i jego naturalnym zadaniem jest jej pobudzanie, z drugiej strony trzeba też pamiętać o stabilności tego sektora.
Patrząc na wyceny spółek z GPW czy można powiedzieć, że są one niski?
Średnio polskie spółki są notowane delikatnie powyżej średniej historycznej jeśli popatrzymy na wskaźnik ceny do zysku. Najwyższe wyceny dotyczą spółek z mWIG40. Natomiast też trzeba przyznać, że w tym gronie jest najwięcej spółek dobrze zarządzanych, z dobrymi perspektywami długoterminowego wzrostu więc też wskaźnik pokazuje premię z jaką inwestorzy wyceniają spółki jeśli wierzą w ich długofalowy rozwój. Na pewno nie można powiedzieć, że spółki są tanie, ale nie można też zapominać o tym umiarkowanym optymizmie, który panuje na rynku.
W ostatnim czasie dało się w końcu zauważyć także większe napływy do rynku akcji. Czy to chwilowa reakcja na wzrosty na GPW, czy też można liczyć, że w tym zakresie jest to początek poważniejszego ruchu?
Mam nadzieję, że ten trend co najmniej kilka miesięcy może potrwać. Realokacja z funduszy pieniężnych czy nawet absolutnej stopy zwrotu może być nadal widoczna. Z drugiej strony nie spodziewałbym się wielkiej fali nabyć i zupełnej zmiany podejścia do inwestowania na giełdzie przez tzw. "Kowalskiego". Raczej to będą kwoty rzędu 100, 200 czy też 300 mln zł, które w skali całego rynku nie są wcale takie ogromne.