Całkowicie nowym obszarem potencjalnych sporów korporacyjnych jest wdrożenie i stosowanie przepisów o ochronie sygnalistów. Przy czym nie chodzi tu o wątpliwości co do tego, który organ jest odpowiedzialny za wdrożenie nowych regulacji, ale o specyficzne sytuacje, kiedy np. sygnał dotyczy członka organu spółki. Typowe procedury wówczas zawodzą, bo jeśli mamy do czynienia z zarzutami dotyczącymi członka zarządu i ma on wpływ na przebieg procesu, gdyż w zakresie jego kompetencji leżą kwestie compliance, bardzo trudno będzie o podjęcie realnych działań.
Teoretycznie moglibyśmy sobie wyobrazić, że sygnał dotyczący członka zarządu trafia do określonego członka rady nadzorczej. Niemniej ryzykujemy wówczas, że osoba ta zostanie zasypana wiadomościami o wątpliwej zawartości merytorycznej. Ktoś raczej powinien to filtrować i przekazywać na poziom RN wyłącznie sygnały „ważne”. Tyle że ten ktoś dokonujący weryfikacji będzie w pracy operacyjnej podlegać zarządowi i koło się zamyka. Utworzenie systemu drożnego i efektywnego zarazem jest dość skomplikowane. Jeszcze więcej komplikacji pojawi się w sytuacji, kiedy sygnalistą zostanie członek organu spółki. Jak wówczas rozumieć jego ochronę? Jak się to ma do upływu kadencji? No i na ile fakt wpłynięcia „ważnego” sygnału należy interpretować jako informację poufną i czy wówczas mamy przesłanki do uruchomienia procedury opóźnienia jej publikacji?
Drugi nowy obszar to wytworzenie konfliktu pomiędzy zarządem a zagranicznymi akcjonariuszami w związku z wypłatą dywidendy. W dużym skrócie chodzi o to, że zgodnie z nowymi interpretacjami organów skarbowych to zarząd powinien dokonać rozstrzygnięcia co do wysokości podatku, jaki od tej dywidendy miałby zapłacić zagraniczny akcjonariusz. Niestety, jeśli organa skarbowe dojdą do wniosku, że tego podatku powinno być więcej, wówczas pojawia się problem roszczeń i sankcji wobec zarządu spółki.
I przechodzimy do należytej staranności – co zarząd musi zrobić, aby mieć komfort, że dokonał właściwego rozstrzygnięcia? W praktyce chodzi o wykazanie prowadzenia przez akcjonariusza działalności w danym kraju (aby móc stwierdzić, jaką stawkę podatku należy zastosować), ale nie ma tu jednolitych wytycznych. Nie wiadomo, czy wystarczy posiadanie biura, a jeśli tak, to jaka powinna być powierzchnia czy zatrudnienie. Oczywiście zarządy funkcjonujące w dość nieprzewidywalnym otoczeniu podatkowym i nieposiadające kompetencji śledczych dalekie są od chęci brania na siebie tej odpowiedzialności, jeśli zagraniczny akcjonariusz nie jest w stanie tego wymusić. W związku z powyższym często na wszelki wypadek pobierają podatek, a inwestor musi się ubiegać o jego zwrot z wykorzystaniem mało przyjaznej procedury.
Inny poważny wątek dotyczy problemów korporacyjnych związanych z działaniami nadzorczymi. Jak się dowiedzieliśmy, tegoroczny wzrost kosztów nadzoru nad rynkiem kapitałowym o ponad 20 mln zł uzasadniony jest wzrostem kosztów nadzoru nad emitentami. Jeśli rzeczywiście tak się sprawy mają, to postępowań będzie bez liku. I tu także mamy do czynienia z wieloma warstwami konfliktów pomiędzy organami/interesariuszami spółki.