Hossa na rynkach akcji trwa w najlepsze. sWIG80 jest o krok od zdobycia historycznych szczytów. Wprawdzie 1000 punktów to jest bardziej sus niż pojedynczy krok, ale możliwy do zrobienia w dwie mocniejsze sesje. Na rynku walutowym także passa byków trwa w najlepsze. Złoty umacnia się konsekwentnie od września 2022 r. Gdy kolejna bariera na wykresie dolara zostanie przełamana, to i strefa poniżej 4 zł pojawi się na horyzoncie. Obecnie USD/PLN walczy na wsparciu wyznaczonym przez zniesienie Fibonacciego 61,8 proc. poprzedniej zwyżki, ale w długim terminie to kanał i jego dolne ograniczenie ma prawo ściągać na południe.
Na parkietach Starego Kontynentu także wciąż widać oznaki hossy, która ma prawo okazać się jedynie korektą wzrostową wewnątrz długoterminowej konsolidacji. Ryzyko formowania się fali B wg eWave jest nadal wysokie. Abstrahując od nazewnictwa i ezoteryki z tym związanej, w Paryżu i Frankfurcie indeksy są wysoko notowane. Jeszcze w kwietniu CAC 40 mógł posłużyć jako kolejne wyzwanie dla Philippe’a Alaina Roberta. Wprawdzie człowiek pająk preferuje bardziej zatłoczone miejsca, ale tym razem szanowny pan mógłby dorzucić do Burdż Chalifa, wieży Eiffla czy mostu Golden Gate siedmiotysięcznik CAC 40. Otwarcie maja na Deutsche Boerse to znów nowe, tegoroczne maksima indeksu DAX. Wprawdzie historyczny sufit przebiega około 500 punktów powyżej dzisiejszego zamknięcia (stan na dzień 4.05.2023 r.), ale Zugspitze widać już doskonale. Na przestrzeni ostatniego roku zdarzały się sesje, podczas których bykom udawało się ugrać 3,5 proc. A zrób coś niemożliwego, to stanie się to twoim obowiązkiem.
Czyli co – hossa? W latach 60. i 70. ubiegłego wieku inwestorzy mogli wielokrotnie zaznać słodko-gorzkiego smaku słowa na literę H. Jednakże żaden z ówczesnych wzrostowych okresów nie okazał się hossą. Wówczas rynek znajdował się w fazie długoterminowej konsolidacji, a kilkumiesięczne zwyżki kończyły się równie głębokimi spadkami. Kilkusetpunktowe ruchy indeksu DAX (zmienność rzędu 50–80 proc.) były jedynie fluktuacją, która finalnie okazała się gruntem pod wielką hossę. Wówczas korekta płaska przybrała postać prostokąta. Obecnie także widać konsolidację na wykresie ww. benchmarku, z tą różnicą, że zamiast wypoziomowanej struktury postępuje kanał wzrostowy zakorzeniony w 2014 r. Jest jeszcze inne podobieństwo do wydarzeń sprzed sześciu dekad. Mianowicie zarówno teraz, jak i w 1964 r. na tygodniowym wykresie RSI pojawiła się formacja G&R. A takich przypadków na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat było wiele. Albo i więcej.
Formacja G&R należy do jednej z podstawowych struktur, których wykształcenie się na wykresie cen akcji spędza sen z powiek wielu akcjonariuszy. Sprzedawać czy może jednak uda się w kolejnych dniach zneutralizować negatywny wydźwięk ww. formacji? Rynek to nie apteka i nie wszystko musi się zgadzać. Tym bardziej że analiza techniczna to pochodna ekonomii, która jest nauką społeczną. Nie byłoby aż tak dużym błędem porównać analizowanie rynków do gry w głuchy telefon. Ktoś coś zrobi, powie, ale droga informacji do końcowego odbiorcy jest długa, kręta i wyboista – nietrudno o pomyłkę w finalnej interpretacji. Dlatego też inwestorzy z dystansem podchodzą do sygnałów płynących z analizy technicznej. Nie ufają jej, bo mają ku temu prawo. Możliwe, że działa psychologiczny mechanizm wyparcia. A także dlatego, że mają zbyt małą wiedzę w jej efektywnym stosowaniu. Ganz egal. Dzisiaj jest jednak ten moment, aby pochylić się nad wykresem niemieckiego indeksu i zastanowić nad konsekwencjami tego, co widać. Może nie bezpośrednio na wykresie DAX-a, ale w jego cieniu.
Zachowanie się cen akcji można interpretować na wiele sposobów. Tam gdzie dwóch analityków, tam trzy zdania. W przypadku wykresu nawet jeden obserwator jest w stanie postawić tak wiele hipotez, że któraś się sprawdzi. Nie w tym rzecz. Ważne, aby podczas analizowania rynku wykorzystywać każdy możliwy kąt obserwacji. A nawet sugerować się cieniem rzucanym w tle. I nie chodzi tu o alegorię jaskini, o której pisał Platon, chociaż jest w tym spora mądrość. Ceny notowanych instrumentów finansowych mogą być obrabiane na wiele sposobów. Czy to przez algorytmy, czy też przez klasyczne wygładzenia w stylu średnich kroczących. Swoje nowatorskie podejście do tematu zaproponował w 1978 r. J. Welles Wilder. Jego dzieło to wskaźnik RSI (ang. Relative Strength Index), który bada „ruchliwość” ceny instrumentu w określonym czasie. Są poziomy wykupienia i wyprzedania, dywergencje, sygnały kupna i sprzedaży. Jest jeszcze coś, o czym inwestor nie mówi. Nie to, że nie wie – zawsze pamięta, chyba że zapomni. Cały ten galimatias skupia się wokół formacji składającej się z głowy, ramion, linii szyi i konsekwencji przerwania jej. Po prostu G&R obecnej na RSI. Tyle, albo aż tyle.