Damian Kaźmierczak, PZPB: Przeklęta sinusoida rynku budowlanego

W krótkim terminie sytuacja branży jest raczej trudna. W średnim i długim jestem o budownictwo spokojny – mówi Damian Kaźmierczak, wiceprezes i główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.

Publikacja: 14.06.2025 09:48

Gościem programu prowadzonego przez Adama Roguskiego był Damian Kaźmierczak, wiceprezes i główny eko

Gościem programu prowadzonego przez Adama Roguskiego był Damian Kaźmierczak, wiceprezes i główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Fot. mat. prasowe

Foto: parkiet.com

Za nami wybory prezydenckie, pojawiło się dużo komentarzy, m.in. twoje wpisy w social mediach. Czy inwestorzy powinni się przejmować polityką, czy wybory prezydenckie jakoś szczególnie powinny ich interesować, czy chodzi o co innego?

Odniesienie do polityki wydaje się konieczne, ponieważ mniej więcej połowa zamówień w polskim budownictwie pochodzi z sektora publicznego. Dla budownictwa każde wybory są bardzo emocjonujące, obserwujemy, co dzieje się na scenie politycznej. Branża obawia się przede wszystkim chaosu. Nie mamy w Polsce tendencji do długofalowego rozplanowania inwestycji publicznych. Bardzo wiele programów inwestycyjnych jest za to przedmiotem sporów politycznych – i to jest coś, co bardzo nas niepokoi, niezależnie od tego, kto akurat rządzi.

W krótkim terminie obawiamy się, że wybór prezydenta będącego z innego obozu niż koalicja rządowa może wprowadzić w niej pewien chaos. Obawiamy się, że urzędnicy, menedżerowie w spółkach kontrolowanych przez Skarb Państwa, nie będą podejmowali odważnych decyzji. Apelujemy, by programy inwestycyjne były realizowane sprawnie i efektywnie.

A za dwa i pół roku kolejne wybory parlamentarne.

Mamy generalnie problem z ciągłością, kontynuacją inwestycji. Niedawno pokazywaliście wykres, jak stabilnie rośnie rynek inwestycji infrastrukturalnych w Niemczech, a na tym tle Polska to również wzrost, ale z gwałtownymi wahaniami. Polityka to jedno, a drugie to uzależnienie od funduszy unijnych. Jest szansa, by skończyć z tym przekleństwem sinusoidy?

To powinno być realne, natomiast w ogóle nie uczymy się na błędach. Polski rynek skacze od bardzo głębokich dołków i nikt nie wyciąga z tego wniosków. Jest dużo programów inwestycyjnych na poziomie centralnym, ale nikt ich nie koordynuje. Poszczególni zamawiający – z rynku drogowego, kolejowego, energetycznego – działają w sposób egocentryczny, nie rozmawiają z rynkiem ani ze sobą.

Rzeczywiście jesteśmy mocno uzależnieni od funduszy unijnych, niestety nie pokusiliśmy się stworzyć mechanizmów finansowania pomostowego z budżetu państwa, które byłoby uruchamiane wtedy, kiedy środków unijnych na rynku brakuje.

Na papierze plany inwestycyjne są imponujące i zawsze powtarzam: w średnim i długim terminie o budownictwo jestem bardzo spokojny – te plany są aż za dobre.

W krótkim terminie sytuacja w polskim budownictwie cały czas nie jest dobra. Branża nie może wygrzebać się z dołka po roku 2024. Gdybyśmy przyjrzeli się statystykom GUS w okresie styczeń–kwiecień, to widzimy, że skumulowany wzrost wartości produkcji budowlano-montażowej kręci się w okolicach zera. Co prawda nie pogłębiamy już dołka, ale cały czas jeszcze nie rośniemy. Nie mam wątpliwości, że zaczniemy powoli ruszać ku szczytom, ale dziś wciąż mamy ogromną walkę firm o jakiekolwiek zlecenia, bo segment publiczny pracuje na zwolnionych obrotach, a inwestycje prywatnych zamawiających na bardzo zwolnionych obrotach.

Specyfika branży budowlanej polega na tym, że kontrakty pozyskuje się, oferując najniższą cenę, więc wszystkie firmy bardzo mocno konkurują w przetargach, do postępowań staje 15–20 wykonawców. To powoduje, że przyszła rentowność kontraktów pozostaje pod znakiem zapytania, bo jeżeli dojdzie do kumulacji inwestycji – a to perspektywa prawdopodobnie po 2025 r., dojdzie do wzrostu cen materiałów, kosztów pracy. Pytanie, czy klauzule waloryzacyjne okażą się skuteczne.

Z rynku drogowego płyną informacje, że klauzule waloryzacyjne w kontraktach podpisanych przed rosyjską inwazją na Ukrainę okazały się niewystarczające i na tych projektach wykonawcy stracą…

Sytuacja na wybranych kontraktach, które zostały ofertowane i zawarte w okolicach wybuchu wojny, jest bardzo trudna. Jako Polski Związek Pracodawców Budownictwa przeanalizowaliśmy kilkadziesiąt kontraktów o wartości blisko 30 mld zł i wyszło jednoznacznie, że już dziś połowa osiągnęła limit waloryzacji, i jeżeli tak dalej pójdzie, to niemal wszystkie kontrakty pozyskane w tym feralnym okresie mogą zakończyć się dla firm stratami. Część firm ostatkiem sił kontynuuje prace, ale mieliśmy już zejście wykonawcy z budowy na jednej z dróg ekspresowych. Jako państwo nie możemy sobie pozwolić, żeby firmy budowlane weszły w nowy okres kumulacji inwestycji z nadwątlonymi fundamentami finansowymi, więc bardzo mocno zabiegamy o to, żeby na tych wybranych kontraktach, tam gdzie sytuacja jest najtrudniejsza, doszło do podniesienia limitu waloryzacji. Mamy nadzieję, że strona publiczna wykaże się zrozumieniem.

Rynek inwestycji infrastrukturalnych finansowanych z funduszy unijnych ma swoje problemy, ale pozostaje fundamentem. Co z inwestycjami prywatnymi, które w mniejszym lub większym stopniu zostały wyhamowane przez wysokie koszty finansowania? Za nami pierwsza obniżka stóp procentowych. Kiedy można liczyć na ożywienie?

Może najpierw krótko o perspektywach rynku zamówień publicznych. Jestem w miarę spokojny, że Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, po flaucie w przetargach w 2024 r., utrzyma nakłady rzędu 17–19 mld zł rocznie. Pamiętajmy jednak, że 60 proc. budownictwa drogowego to drogi samorządowe – i tu, niestety, rząd nie zaproponował żadnego programu. W budownictwie kolejowym perspektywy też są naprawdę dobre, na rynek rzucono ogromne przetargi. Odbijają niektóre obszary budownictwa energetycznego, zwłaszcza elektroenergetyka, sieci przesyłowe.

Rynek kubaturowy jest mocno zróżnicowany. W budownictwie mieszkaniowym nie jest najgorzej, bardzo duże wahnięcie w dół zaliczył segment budownictwa magazynowego. Widać duży spadek inwestycji firm w budynki. Wysokie stopy procentowe, zawirowania, wojna handlowa – to nie są najlepsze warunki do ożywienia. W krótkim terminie trudno o optymizm, jeśli chodzi o budownictwo komercyjne.

Budownictwo
Marek Wielgo, Rynekpierwotny.pl: Klienci czekają jeszcze z kupnem lokali, bo to się opłaca
Budownictwo
Deweloperzy podsumowują sprzedaż mieszkań w I półroczu 2025 roku
Budownictwo
Murapol ze stabilną sprzedażą kwartalną, podtrzymuje cel na cały rok
Budownictwo
Presja na wzrost czy na spadek cen mieszkań? Przyjmowanie zakładów
Budownictwo
Mirbud z pierwszym kontraktem kolejowym
Budownictwo
Kto zbuduje terminal CPK w Baranowie? Warunki postępowania kością niezgody