Tymczasem rzeczywistość wygląda nieco inaczej. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na to, iż środki w ramach programu wypłacane są w 18 oddzielnych transzach. Wypłaty środków z każdej transzy uzależnione są od spełnienia określonych wymagań, czyli tak zwanych kamieni milowych. Co więcej przyznane środki podzielone są na sześć komponentów, w ramach których największe płatności przewidziano na zieloną energię i zmniejszanie energochłonności, a najmniejsze na efektywność, dostępność i jakość systemu ochrony zdrowia. Wartość całego programu według wyliczeń rządowych to łącznie równowartość 158,5 miliarda złotych wypłacanych w transzach do połowy 2026 roku.

Konsekwencją takiej, a nie innej konstrukcji programu jest, po pierwsze, to, że beneficjent nie może przeznaczyć otrzymanych środków na dowolnie wybrany cel. Po wtóre, wypłata środków z każdej transzy obwarowana jest spełnieniem określonych warunków, co jest szczegółowo opisane w Krajowym Planie Odbudowy i Zwiększenia Odporności z czerwca 2022 roku. Płatności z tytułu programu przewidziane w roku bieżącym to 4,6 miliarda euro, a łącznie z płatnościami za ubiegły rok, dotychczas niewypłaconymi, 10,5 miliarda euro. Przeliczając te płatności na złote po kursie z ostatniego dnia roboczego ubiegłego roku, otrzymamy 49,2 miliarda złotych. Oczywiście wraz z ewentualną aprecjacją polskiej waluty w relacji do waluty europejskiej kwota ta ulegnie zmniejszeniu. Żeby nie komplikować obrazu, pozostańmy jednak przy wspomnianej kwocie nieco powyżej 49 miliardów złotych, które miałyby napłynąć do Polski w bieżącym roku.

Pierwszy efekt transferu tych środków to oczywiście w przypadku ich wymiany na rynku walutowym umocnienie złotego. Umocnienie krajowej waluty skutkować może tańszym importem towarów z zagranicy, co powinno się przełożyć na zmniejszenie presji cen w gospodarce. Z drugiej jednak strony zastrzyk środków, z których znaczna część będzie przeznaczona na inwestycje, może zwiększać popyt na określone dobra i usługi, co z kolei jest czynnikiem proinflacyjnym. Trudno jednoznacznie stwierdzić, który efekt ostatecznie przeważy.

Inny skutek napływu środków to ich wpływ na wzrost gospodarczy. Zakładając wypłatę w bieżącym roku środków zaległych za rok ubiegły i całości środków przypadających do wypłaty w bieżącym roku, stanowią one łącznie ok. 2,8 proc. polskiego PKB za rok 2021, za który to rok znamy póki co finalne dane. Szacunki rynkowe odnośnie do skali wpływu na tegoroczny PKB środków z Krajowego Planu Odbudowy wahają się od 0,5 do 1,5 pkt. proc. W sytuacji spodziewanego wyraźnego hamowania gospodarki i w konsekwencji tempa wzrostu gospodarczego w optymistycznym wariancie na poziomie tylko nieco powyżej 0 proc. podbicie o takie wartości wzrostu w roku wyborczym podnosi stawkę, o jaką toczy się obecnie gra. Patrząc na problem z nieco innej perspektywy, a mianowicie planowanych potrzeb pożyczkowych brutto na ten rok, gra również wydaje się warta świeczki.

Potrzeby pożyczkowe brutto na bieżący rok, czyli w uproszczeniu suma przypadającego do wykupu długu oraz deficytu budżetowego, zaplanowano w kwocie ponad 260 miliardów złotych. Środki, które miałyby napłynąć do Polski, to bagatela, blisko jedna piąta planowanych potrzeb pożyczkowych brutto. A nie można abstrahować od faktu, że jak zawsze w przypadku roku wyborczego założone w budżecie wielkości potrzeb pożyczkowych obarczone są znacznym ryzykiem błędu niedoszacowania.