Co sądzą o nas kosmici?

Na początku chciałbym od razu zastrzec, że nie doświadczyłem spotkania z żadną cywilizacją pozaziemską, przynajmniej nie takiego, którego byłbym świadom. Nie mam też od nich do przekazania żadnej szczególnej wiadomości. Mam jednak przekonanie, że warto czasem – a może nawet często – wyrobić sobie szerszą perspektywę na świat, w którym żyjemy, pozwala ona na uchwycenie tych aspektów, które trudno dostrzec, gdy patrzy się głównie pod nogi albo co najwyżej kilka metrów przed siebie.

Publikacja: 18.11.2022 21:00

Andrzej Halesiak członek TEP oraz Rady Programowej Kongresu Obywatelskiego

Andrzej Halesiak członek TEP oraz Rady Programowej Kongresu Obywatelskiego

Foto: materiały prasowe

Zanim jednak przejdziemy do opowieści kosmitów o nas, spróbujmy zakreślić kilka kręgów opowieści, jakie opowiadamy my, ludzie, o naszym życiu na plancie Ziemia.

Pierwszy krąg to opowieści indywidualne, a w zasadzie rodzinne czy klanowe. Są one pochodną naszej rodzinnej historii, naszych indywidualnych przeżyć. W opowieściach tych „Ja” jest na pierwszym planie, a „My” obejmuje jedynie wąską grupę osób nam najbliższych. Opowieści z tego kręgu to opowieści o miłości i nienawiści, o egoizmie i altruizmie, o radości i cierpieniu itd.

Drugi krąg to opowieści niegdyś plemienne, a dziś narodowe. Na ich treść składają się nasza wspólna, narodowa historia, wierzenia, relacje z sąsiadami itd. W tym przypadku „My” obejmuje już znacznie większe grupy, miliony, a czasem nawet dziesiątki milionów. W tych opowieściach jest z reguły wiele dumy, poczucia wyjątkowości, a czasami wręcz wyższości nad innymi (stąd tak liczne historie „narodów wybranych”). O ile wyjątkowość jest czymś dobrym, fajnie jest się różnić, o tyle poczucie wyższości to prosta droga do negowania racji bytu innych.

Nowym stosunkowo kręgiem jest krąg regionalny, w szczególności opowieść, która stała u źródła powstania Unii Europejskiej. To próba wybrania z wartości narodów Europy tych elementów, które je łączą, i stworzenia struktury, która położyłaby kres nieustannym wojnom.

Mamy wreszcie próbę budowania opowieści ogólnoludzkiej, na którą składają się chociażby ONZ-owska „Powszechna deklaracja praw człowieka” czy uzgodnione w ramach tej samej organizacji Cele Zrównoważonego Rozwoju. Elementy opowieści z tego kręgu mają teoretycznie obejmować całą ludzką społeczność, najszersze możliwe „My”. Teoretycznie, bo lista dowodów na to, że tak nie jest, pozostaje długa.

A jaka byłaby opowieść o naszej Ziemi widziana oczyma kogoś z kosmosu? Kogoś, kto zacumował swój statek na okołoziemskiej orbicie i przez ostatni rok wnikliwie studiował wzajemne relacje nas, Ziemian, być może wcielając się w postać człekokształtną. Postać, która wsłuchiwała się w rozmowy nas, Polaków, ale też rozmowy Rosjan, Niemców, Brazylijczyków, Chińczyków, Amerykanów itd. Która wnikliwie studiowała wszystkie dostępne media. Która przez rok prowadziła badania próbek atmosfery oraz warunków życia fauny i flory. Która wnikliwie analizowała wykorzystywane przez nas technologie.

No cóż, dla kogoś z kosmosu okazalibyśmy się cywilizacją nie dość, że prymitywną, to na dodatek o skłonnościach samobójczych. Dlaczego? Z jednej strony jesteśmy „przywiązani do Ziemi” – nie jesteśmy w stanie jej opuścić, przenieść się na inną planetę – z drugiej zaś bardzo wiele uwagi i energii poświęcamy temu, by w ten czy w inny sposób unicestwić nasze jedyne miejsce do życia. Olbrzymie środki kierujemy na rozbudowę militarnych arsenałów (ponad cztery razy więcej, niż potrzeba do wyżywienia tych, którzy żyją na granicy ubóstwa), w tym tych masowej zagłady. Bioróżnorodność w szybkim tempie ulega ograniczeniu. Zasoby nieodnawialne eksploatowane są na potęgę, w zamian wydalamy olbrzymie ilości szkodliwych substancji, które prowadzą m.in. do niebezpiecznych zmian klimatu. Nie wspominając już o licznych laboratoriach – wojskowych i nie tylko – gdzie ludzki intelekt wykorzystywany jest do pracy nad różnymi formami broni chemicznej czy biologicznej (nie brakuje poszlak na to, że śmiercionośny covid to właśnie produkt jednej z takich „fabryk”).

Kosmita zauważyłby także, że jesteśmy cywilizacją, w której znów coraz powszechniej liczy się fizyczna siła, a nie moc wynikająca z argumentów. A wszystko to w sytuacji głębokich zależności i wyzwań, których nie da się rozwiązać bez powszechnego współdziałania i współpracy. A więc w świecie, w którym rywalizacja i siła nie są w stanie wyłaniać zwycięzców, stanowią jedynie prostą drogę do porażki nas, jako cywilizacji.

Międzygalaktyczny podróżnik stwierdziłby także, że ma do czynienia z cywilizacją, która nie potrafi skupiać się na kluczowych wyzwaniach, bo brak jej umiejętności krytycznego myślenia. Ale skąd ta ostatnia umiejętność miałaby się brać, skoro systemy edukacji powszechnie biorą wiedzę za mądrość, a placówki szkolne koncentrują się na indoktrynacji (powielaniu określonych, szkodliwych wzorców z przeszłości). W tej sytuacji powszechne staje się forsowanie jedynie słusznej – czyli „mojej/naszej” – prawdy, a nie poszukiwanie prawdy jako takiej.

Dostrzegłby też z pewnością, że my, Ziemianie, tworzymy społeczeństwo, którego rozwój jest jednowymiarowy, materialistyczny. Równocześnie taki, w którym technologia stoi często przed człowiekiem; jej rozwój jest w dużej mierze niekontrolowany i, owszem, wielokrotnie służy ona rozwiązywaniu określonych problemów, ale często te same rozwiązania są natychmiast wykorzystywane do czynienia zła, pozyskiwania i utrzymywania władzy.

Nasz kosmiczny przybysz dziwiłby się, że kluczowy dziś wyścig technologiczny mający miejsce na Ziemi to wyścig o to, czy ziemską społeczność ostatecznie kontrolować będzie chińska czy amerykańska sztuczna inteligencja, podłączona do amerykańskich lub chińskich komputerów kwantowych. Dziwiłby się też, że ludzie sami dobrowolnie wspierają proces hakowania własnych mózgów, udostępniając – z reguły za darmo – niemalże wszelkie dane o swoim życiu, wzorcach zachowań, przekonaniach itd. Że w praktyce żadne prawo ich przed nadużywaniem tej zakumulowanej o nich wiedzy skutecznie nie chroni, czyniąc stopniowo nas, ludzi, bezwolnymi przedmiotami powszechnej manipulacji.

Nasz kosmita widzi cywilizację, która coraz bardziej tworzy świat przyszłości bez ludzi albo – to chyba nawet gorsza wizja – świat nieludzki. A może to wszystko tak musi wyglądać? Może nasz kosmita, zamiast złapać się z przerażeniem za głowę, po prostu ze zrozumieniem nią pokiwa? Może każda cywilizacja na swej ścieżce rozwoju musi swój okres niemowlęco-dziecięcy przejść, by móc wkroczyć na ścieżkę dojrzałości, kiedy to wreszcie królować zacznie mądrość... Oby.

Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20
Felietony
Wszystko jest po coś i ma znaczenie
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Felietony
Znieczulica regulacyjna
Felietony
DORA – kluczowe wyzwania w zakresie odporności cyfrowej instytucji finansowych