Od nowego roku, oprócz dotychczasowych 40 mld USD, za które Fed w ramach QE3 kupuje obligacje zabezpieczone hipotekami, każdego miesiąca przeznaczy dodatkowo 45 mld USD na skup długoterminowych papierów rządu USA.
Jednocześnie Fed wprowadził limity, po osiągnięciu których ilościowe luzowanie polityki pieniężnej zostanie zakończone. Rezerwa będzie dostarczać płynności tak długo, jak stopa bezrobocia utrzyma się powyżej 6,5 proc., a inflacja nie przekroczy 2,5 proc.
Biorąc pod uwagę serię dobrych danych makro, które napłynęły w ostatnim czasie ze Stanów Zjednoczonych, można by odnieść wrażenie, że wprowadzenie sztywnych ograniczeń dla QE3 to sygnał, że program nie potrwa tak długo, jak się tego oczekuje. Nie wskazują jednak na to najnowsze prognozy makroekonomiczne. Zdaniem Fedu w nadchodzących trzech latach inflacja mierzona wydatkami na konsumpcję przez cały okres prognozy pozostanie poniżej poziomu 2?proc., stopa bezrobocia do końca 2014 r. utrzyma się w przedziale 6,8-7,7 proc., a dopiero w 2015 r. spadnie do 6-6,6 proc.
Jakkolwiek silna byłaby krytyka działań Fedu odnośnie do niestandardowych działań łagodzących politykę monetarną, programy QE przynoszą jak na razie zakładane rezultaty. Rynek nieruchomości odbił od dna, nastroje Amerykanów utrzymują się na najlepszym od wielu lat poziomie, konsumpcja wyraźnie przyspieszyła, a gospodarka rozwija się szybciej niż europejska. Jednocześnie nie ma sygnałów rosnącej presji inflacyjnej.
Trudno jednoznacznie określić, co taka polityka przyniesie w długim terminie. Wiele będzie zależało od przyszłych decyzji Fedu. Uważam jednak, że w przypadku Stanów Zjednoczonych prowadzone na masową skalę łagodzenie ilościowe nie musi wcale oznaczać, wedle przytaczanej analogii Japonii, dwóch straconych dekad stagnacji gospodarczej.