Pożegnanie z dywidendami, czyli giełdowy „czarny łabędź”

Na jakie cele spółki kontrolowane przez rząd będą przeznaczać zachomikowane zyski?

Aktualizacja: 11.03.2020 08:48 Publikacja: 11.03.2020 05:00

Tomasz Prusek, publicysta ekonomiczny, prezes Fundacji Przyjazny Kraj

Tomasz Prusek, publicysta ekonomiczny, prezes Fundacji Przyjazny Kraj

Foto: materiały prasowe

Niechęć wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina do „ogałacania" spółek Skarbu Państwa z dywidend to kiepska wiadomość dla akcjonariuszy instytucjonalnych i rzeszy indywidualnych, bo prywatyzując wielkie spółki przez giełdę, zawarto umowę społeczną, że będą to stabilne spółki dywidendowe. Rodzi to również pytanie o strategię rozwoju rynku kapitałowego, bo podważa sens długoterminowego trzymania akcji dla udziału w zysku, co ma być uprzywilejowane podatkowo.

Stanowisko resortu aktywów państwowych jest czytelne: kontrolowane przez rząd spółki mają przede wszystkim inwestować i dywidendy nie powinny ograniczać ich rozwoju. W praktyce to realizacja polityki, aby spółki Skarbu Państwa swoimi inwestycjami maksymalnie wspierały gospodarkę. Tym bardziej że w niektórych branżach, np. energetycznej, może rosnąć problem z finansowaniem zewnętrznym z uwagi na kwestie klimatyczne, które wpływają m.in. na decyzje banków. Nie wiemy, jak w praktyce będzie wyglądała realizacja zapowiedzi Sasina i jak duża właścicielska presja inwestycyjna będzie na spółki MAP, ale jeśli kurek z dywidendami zostanie rzeczywiście mocno przykręcony, to konsekwencje mogą być dotkliwe nie tylko dla ich akcjonariuszy, ale też całego rynku giełdowego, bo spadnie jego atrakcyjność.

Powodów jest kilka. Zarabiać na akcjach można generalnie na dwa sposoby: na różnicach kursowych oraz na dywidendach. Ten drugi wskazywany jest powszechnie jako cecha rynku dojrzałego, który jest mniej podatny na spekulacje, na którym inwestorzy długoterminowo inwestują, szukając spółek, w których stopa dywidendy będzie konkurencyjna dla innych form lokowania kapitału. Wydawałoby się, że szeroko przedstawiany jako sukces Polski awans w 2018 r. do grona „developed market" FTSE Russell oznacza, iż inwestorzy mogą się czuć bardziej komfortowo, także jeśli chodzi o perspektywy wypłat dywidend, które są naturalnym elementem rozwiniętych gospodarek. Dlatego tak naprawdę ogłoszone sceptyczne podejście do dywidend przez największego właściciela spółek notowanych na GPW stawia znak zapytania: na ile jesteśmy faktycznie rynkiem rozwiniętym, a na ile jeszcze nie. Ktoś powie: „no, ale przecież pozostają jeszcze dywidendy spółek prywatnych". Tyle że biorąc pod uwagę strukturę naszej gospodarki i jej moment rozwoju, to właśnie wielkie częściowo sprywatyzowane firmy powinny mieć już taki potencjał, żeby płacić stabilne i wysokie dywidendy, a nie młode prywatne firmy, które są jeszcze na dorobku i to one mogą tłumaczyć akcjonariuszom, że nie płacą, bo potrzebują się dynamicznie rozwijać. I taka polityka jest często „kupowana" przez współwłaścicieli prywatnych firm giełdowych, bo liczą oni, że dzięki przeznaczeniu zysków na rozwój zarobią np. na różnicach kursowych.

Kolejną sprawą jest poszanowanie praw akcjonariuszy mniejszościowych, którzy nie są w stanie przegłosować Skarbu Państwa na walnych i bronić wypłat dywidend. Pierwszą kategorią są inwestorzy instytucjonalni, szczególnie zagraniczni, dla których dywidendy są szalenie ważne i często przesądzają, czy warto trzymać akcje, czy je sprzedać. Jeśli widzą perspektywę, że dywidend może nie być albo zostaną mocno okrojone, to po prostu będą głosować nogami, sprzedając akcje i przerzucając kapitał w inne miejsce, bo nie ma przecież przymusu inwestowania w Warszawie. Zdołowałoby to i tak już w wielu wypadkach szorujące po dnie spółki. Nie mniej ważni są akcjonariusze indywidualni.

Warto przypomnieć, że gdy za poprzednich rządów trafiły na giełdę wielkie państwowe spółki, właśnie dywidendy miały być zachętą, która powodowałaby lojalizowanie detalicznych współwłaścicieli. Szczególnie dotyczy to spółek prywatyzowanych pod szyldem Akcjonariatu Obywatelskiego. Zawarto wówczas z setkami tysięcy drobnych akcjonariuszy rodzaj politycznej i społecznej umowy, że na wpół sprywatyzowane spółki będą płacić dywidendy, a potwierdzeniem tego była wpisana do prospektów polityka dywidendowa. I co ma myśleć teraz drobny akcjonariusz? „Kupiłem, zaufałem, a wyszło jak zawsze". Byłaby to bardzo niebezpieczna refleksja, bo mogłaby uszczuplić i tak już topniejące grono inwestorów indywidualnych. A przecież budowanie długoterminowych oszczędności jest jednym z flagowych haseł premiera.

Dochody z dywidend znakomicie się wpisują w taki polityczny plan, a więc powinno być ich więcej, a nie mniej, także ze spółek Skarbu Państwa. Bo nie można zachęcać do budowy długoterminowych oszczędności, odbierając służące temu możliwości na giełdzie.

Właśnie promowanie długoterminowego posiadania akcji z uwagi na dywidendy jest jednym z elementów przyjętej ledwie kilka miesięcy temu przez rząd strategii rozwoju rynku kapitałowego. I do tego towarzyszy temu zachęta podatkowa, którą warto przytoczyć: „Obniżenie opodatkowania dywidendy: podatek od dywidendy powinien zostać obniżony z poziomu 19 proc. do 9 proc. dla zysków od inwestycji kapitałowych utrzymywanych przez okres dłuższy niż 36 miesięcy dla wszystkich inwestorów, aby przyciągnąć zarówno lokalnych, jak i zagranicznych inwestorów oraz emitentów do polskiego rynku kapitałowego". I jak tu pogodzić dopiero co przyjętą SRRK z zapowiedziami „nieogałacania" spółek? Ten element SRRK będzie działać tylko wtedy, gdy spółki będą płacić dywidendy i do tego będą miały stabilną wieloletnią politykę dywidendową, a nie zmienianą ad hoc, gdy głównemu właścicielowi przyjdzie to do głowy.

Osobną sprawą jest, na jakie cele spółki kontrolowane przez rząd będą przeznaczać zachomikowane zyski. Mogą to być wzajemne przejęcia służące budowie wartości dla akcjonariuszy albo organiczne inwestycje w majątek, ale niestety także projekty skażone polityką, takie jak ratowanie polskiego górnictwa, co już raz inwestorzy boleśnie odczuli w swoich kieszeniach.

Felietony
Pora obudzić potencjał
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie
Felietony
Przyszłość płatności bankowych w Polsce