Na początek warto wyjaśnić, dlaczego o brexicie piszę w czasie przyszłym, skoro się już wydarzył. Otóż wydarzył się jedynie „brexit urojony" – Brytyjczycy wciąż muszą robić to, czego nie chcieli (płacić do unijnego budżetu i przestrzegać unijnych regulacji), a jedyne, co osiągnęli, to samopozbawienie się prawa do współdecydowania o wysokości i kierunkach wydatków unijnych oraz o kształcie regulacji unijnych. Brexit rzeczywisty ma zostać dokonany do końca tego roku wraz z podpisaniem „umowy rozwodowej" regulującej zasady wzajemnych relacji.
Moim zdaniem wynegocjowanie tak skomplikowanego dokumentu w tak krótkim czasie nie jest możliwe, nawet przy pełnym zaangażowaniu, pełnej wiedzy i dobrej woli obu stron. A te warunki nie będą spełnione, w związku z czym musimy się liczyć z możliwością brexitu bezumownego. Można wprawdzie zakładać, że odpowiedzialni politycy do tego nie dopuszczą, że ponownie przedłużą termin na prowadzenie dalszych negocjacji, aż wszystko zostanie ustalone, ale historia już niejednokrotnie pokazała, że jest to założenie mocno na wyrost.
Należy się więc liczyć z sytuacją, że dynamika zarówno samego brexitu, jak i czynników zewnętrznych (choćby chaosu i spowolnienia gospodarczego spowodowanego koronawirusem) z dużym prawdopodobieństwem doprowadzi do rozstania bez wynegocjowanej umowy o dalszej współpracy. Nie będę snuł tutaj rozważań szerokich, ale pokrótce napiszę, jakie konsekwencje widzę dla polskiego rynku kapitałowego.
Nie od dziś wiemy, że Londyn jest największym w Europie centrum finansowym. Wiadomo też, że brak umowy rozwodowej uniemożliwi swobodne świadczenie usług finansowych z City bezpośrednio do krajów unijnych. Ale nie za bardzo mogę sobie wyobrazić sytuację, w której mogłyby zostać ograniczone przepływy kapitałowe czy możliwości notowania spółek. Tak jak dziś można dokonywać transferów pieniądza z UE praktycznie na cały świat i tak jak dziś spółki pochodzące z UE mogą aspirować do notowań na dowolnym rynku, tak samo będzie jutro.
Tym miejscem docelowym kapitału i spółek może być londyńskie City. Spełnia wszelkie wymogi: doświadczenie, reputacja, poczucie bezpieczeństwa, bliskość geograficzna i kulturowa. I dodatkowo nie będzie ograniczone unijnymi przepisami. Może zatem ogłosić np. projekt „Market 2000" przenoszący nas w czasie do regulacji sprzed 20 lat. Czyli do regulacji chroniących inwestorów, ale niekreujących nadmiernych wymogów inwestorom do niczego niepotrzebnych, a mocno im utrudniających dokonywanie transakcji i obniżających ich zyski.