Nie ma szans na sukces w polskiej energetyce

Gościem Barbary Oksińskiej w Parkiet TV był prof. Konrad Świrski, wykładowca Politechniki Warszawskiej i prezes Transition Technologies.

Publikacja: 04.02.2019 16:59

Nie ma szans na sukces w polskiej energetyce

Foto: parkiet.com

Czy ustawowe zamrożenie  cen energii na poziomie z roku ubiegłego to dobre rozwiązanie?

Wróciliśmy niestety do regulowanych cen energii, zamknęliśmy wolny rynek. Tymczasem sytuację mamy taką, że ceny energii muszą rosnąć. Jesteśmy w trakcie rewolucji energetycznej, musimy zmieniać nasze elektrownie. Obecnie większość energii produkujemy z węgla, a ten surowiec powoli zmierza ku końcowi. Unia Europejska, w której jesteśmy, nakłada coraz większe opłaty klimatyczne związane z czarnym paliwem i nie ma możliwości, by energia taniała albo przynajmniej jej cena utrzymywała się na stabilnym poziomie. A co się dzieje? Dopuszczamy do siebie myśl, że mamy rok wyborczy i w związku z tym nie zmieniamy cen energii. Czyli politycy decydują o tym, co będzie się działo. Ja nie rozumiem tego podejścia, że rok wyborczy rządzi się swoimi prawami.

Jak to może się skończyć?

To wygląda tak, jakby jechał samochód w kierunku przepaści i pojawiła się informacja, by zasłonić okna, żeby się nie denerwować. Ceny energii rosną i na pewno dobrym ruchem jest zmniejszenie podatków. Tak więc zmniejszenie podatku akcyzowego i opłaty przejściowej to są dobre rozwiązania. Co innego odgórne ustalanie cen. Energetyka musi silnie się zmienić, jest pod ciężką presją, a my jeszcze pozbawiamy ją znacznych środków, bo uważamy, że nie należy ludzi denerwować podwyżkami cen prądu. A ceny wzrosną tak czy inaczej, chyba że wrócimy do czasów, że będziemy sponsorować energetykę.

A pieniądze energetyce będą akurat bardzo potrzebne, bo czeka nas transformacja całego sektora. Jak pan ocenia miks energetyczny, który proponuje Ministerstwo Energii do roku 2040?

Każda rządząca partia polityczna zawsze ma takie cztery dogmaty: że ceny energii muszą być niskie, że musimy spełnić wymagania UE, że nie można za bardzo przydusić górnictwa, bo to nasz strategiczny sektor gospodarki, i nie możemy uzależnić się od importu energii czy gazu ze względu na bezpieczeństwo Polski. Problem w tym, że nie da się osiągnąć tych wszystkich czterech założeń naraz, a nawet trzy nie są możliwe do zrealizowania. Któryś z tych celów ostatecznie musimy naruszyć. Jeśli mówimy o projekcie polityki energetycznej państwa do 2040 r., to eksperci mają tu tysiące uwag. Ja uważam, że trzeba rozmawiać o rzeczach najważniejszych, a kluczowe jest to, że Polska tą strategią nie wypełnia unijnych regulacji. Jeśli mówimy, że przez najbliższą dekadę zużycie węgla w energetyce nie spadnie, to oznacza, że nie będziemy zmniejszać emisji CO2. A to wbrew aktualnym celom unijnym.

Jak taki miks energetyczny powinien więc wyglądać?

Musimy z czegoś zrezygnować. Powinniśmy się zgodzić, że ceny energii będą wyższe i że regulacje unijne wymagają zamykania bloków węglowych, i w praktyce oznaczają zmierzch węgla. Trzeba to jasno powiedzieć – w polityce unijnej węgiel jest skończony. Każdy ekspert, który czyta unijne dokumenty, wie, że jest tam jasno napisane – docelowo nie będziemy produkowali energii z tego surowca. Podaje się tylko różne daty. A nasz krajowy plan zakłada, że jeszcze w 2030 r. będziemy produkować tyle samo czarnej energii co dziś.

Jaką pan więc widzi ścieżkę odejścia od węgla?

To będzie niesłychanie bolesne. Jeśli chcemy być w UE i realizować unijną politykę klimatyczną, to w ciągu najbliższych 20–25 lat energetyka węglowa będzie skończona. Oczywiście możemy liczyć na to, że do tego czasu nie będzie już UE, że umrze polityka klimatyczna, ale myślę, że to iluzoryczne wizje. Transformacja energetyczna dotyczy przecież całego świata. Ale czy jakikolwiek rząd jest w stanie powiedzieć dziś górnikom, że na świecie trwa rewolucja energetyczna, która naciska na rezygnację z węgla?

Nikt nie chce mieć opon palonych pod ministerstwem...

Dlatego główne siły polityczne unikają stwierdzeń, że cokolwiek złego będzie się dziać z górnictwem. Z roku na rok tworzymy więc iluzoryczne wizje, że węgiel będzie podstawą miksu energetycznego.

A co z energetyką jądrową? Ministerstwo Energii chciałoby postawić sześć takich bloków. To realne plany?

Mówię o tym z bólem, ale energetyka jądrowa jest nam właściwie potrzebna tylko do tego, by w każdej strategii energetycznej przykryć problem – co zrobić z górnictwem. Plan przewiduje, że już po 2030 r. wybudujemy pierwsze bloki jądrowe. To samo słyszałem dziesięć lat temu i to też służyło do odpowiedzi na pytanie, jak poradzimy sobie z węglem i unijnym naciskiem na ograniczenie emisji CO2. Przez dziesięć lat jednak nic nie zrobiliśmy. Dziś kluczowe pozostaje pytanie: jak my ten program jądrowy, wart ponad 100 mld zł, sfinansujemy? Krajowa energetyka nie ma takich pieniędzy.

Czyli nie wierzy pan w rozwój energetyki jądrowej w Polsce?

Uważam, że sytuacja w energetyce jest ciężka, i spodziewam się, że raczej nie utrzyma się tak korzystna koniunktura dla branży jak w ostatnich latach. Przewiduję więc, że problemy, jakie pojawią się w tym sektorze, zdmuchną całą koncepcję inwestycyjną energetyki jądrowej. Po prostu nie będziemy mieli na to pieniędzy, a zamiast tego tyle bieżących problemów, że nikt nie będzie myślał o tak dużych inwestycjach.

To oznaczałoby ogromną lukę w systemie, bo przecież w latach 30. zacznie się gwałtownie kurczyć produkcja energii z węgla brunatnego. Czy odnawialne źródła energii są rozwiązaniem?

Inwestycje w odnawialne źródła muszą przyspieszyć, ale to nie rozwiąże wszystkich problemów. Na pewno musi zostać zrealizowany program budowy wiatraków na morzu i to pochłonie olbrzymie środki. Ale to wciąż za mało. Jeśli faktycznie nie zrealizujemy programu jądrowego, to zostaniemy zmuszeni do inwestycji w bloki gazowe. I powoli to już się dzieje. Politycy przekonują, że osiągniemy sukces. Tymczasem nie ma możliwości na osiągnięcie sukcesu w energetyce. Można jedynie wybrać mniej bolesną strategię.

Jak widzi więc pan przyszłość polskiej energetyki?

Po pierwsze, będziemy mieli wyższe ceny energii i ten trend będzie widoczny w całej Europie. Będziemy zużywać więcej gazu, bo będziemy budować na szybko elektrownie gazowe, a przede wszystkim elektrociepłownie, które dziś oparte są głównie na węglu. Będziemy budować odnawialne źródła energii, by sprostać wymaganiom UE. I będziemy się ratować importem energii, jeśli będzie jej za mało. To wszystko razem będzie bardzo bolesne, bo wiąże się z koniecznością modernizacji górnictwa i zamykania części elektrowni węglowych. To jest jedna wizja. Druga jest taka, i być może w tę stronę zmierza projekt ministra energii, że w przyszłości nie będzie UE albo pakiet klimatyczny się rozleci. Bardziej jednak obawiam się silnych zawirowań politycznych, które odsuną strategię energetyczną na bok. To ja już wolę się męczyć z obecną energetyką, niż poznawać te nieznane burzliwe wody.

Energetyka
Kluczowy etap finansowania atomu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Energetyka
Nowe elektrownie gazowe pod znakiem zapytania. Przegrały aukcje rynku mocy
Energetyka
Zimna rezerwa węglowa w talii kart Enei
Energetyka
Polska wschodnią flanką w energetyce? Enea proponuje zimną rezerwę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Energetyka
Kurs akcji Columbusa mocno spadał. Co poszło nie tak?
Energetyka
Branża OZE otwarta na dialog z rządem