Według naszych informacji (do chwili zamknięcia wydania nie udało nam się ich oficjalnie potwierdzić) w czwartek projekt ustawy o PPK przyjął Komitet Stały Rady Ministrów. Projekt zakłada, że od połowy przyszłego roku stopniowo, najpierw największe, potem coraz mniejsze firmy będą zapisywały swoich pracowników do PPK. Ci będą co miesiąc odkładać na emeryturę od 2 proc. do 4 proc. swojej pensji. Osoby z niskimi zarobkami (poniżej 2,5 tys. zł miesięcznie) zamiast 2 proc. odłożą 0,5 proc. pensji. Pracodawca dołoży wszystkim od 1,5 do 2 proc. pensji.
Swoje trzy grosze dorzuci też państwo. Z budżetu wpłaci każdemu oszczędzającemu 250 zł opłaty powitalnej oraz dodatkowo 240 zł dopłaty rocznej.
Pieniądze będą trafiać do funduszy inwestycyjnych, które mają je pomnażać. Będą inwestować w obligacje i akcje, także za granicą. Za zarządzanie będą pobierać opłaty do 0,6 proc. zgromadzonych kapitałów (wraz z premią za wyniki). W najnowszej wersji projektu do grona zarządzających pieniędzmi odkładanymi w ramach PPK dołączono PTE oraz zakłady ubezpieczeń.
Wszyscy pracodawcy będą mieli obowiązek uruchomienia w swoich firmach pracowniczych planów kapitałowych. Automatycznie zostaną do nich zapisani wszyscy pracownicy. Każdy będzie mógł jednak zrezygnować z udziału w PPK. Jeśli tak zrobi, pieniądze z jego pensji nie będą pobierane. Po czterech latach (a nie jak proponowano w pierwotnej wersji projektu po dwóch latach) pracownicy, którzy nie uczestniczą w PPK, znów zostaną do niech zapisani. I znów będą mogli zrezygnować.
Projekt zakłada, że po osiągnięciu 60 lat oszczędzający będzie mógł wypłacić swoje pieniądze z PPK. Jeśli od razu wypłaci 100 proc. zgromadzonej kwoty, zostanie ona obłożona podatkiem od zysków kapitałowych. Można też będzie wypłacić jednorazowo 25 proc. oszczędności, a pozostałą kwotę wycofywać w ratach.