We wrześniu br. deweloperzy w Polsce ruszyli z budową 12,2 tys. mieszkań, o 13 proc. więcej niż w sierpniu – wynika z danych GUS. To już poziom taki jak w czasach dobrej koniunktury. Ostatnie miesiące to powolny przyrost aktywności inwestycyjnej deweloperów – opóźniony w stosunku do rozgrzanego popytu. We wrześniu widoczny jest również mocny przyrost pozwoleń na budowę: 16,3 tys. lokali to najwięcej od czerwca ub.r.
Poprawa tuż przed zimą
– Wygląda na to, że część firm doszła do wniosku, że wzrost popytu spowodowany działaniem „Bezpiecznego kredytu” będzie długotrwały – komentuje Marcin Krasoń, ekspert Otodom Analytics. – To bardzo dobra wiadomość dla kupujących mieszkania, bo od ponad roku dostępna oferta regularnie spada. Z naszych danych wynika, że latem ubiegłego roku na siedmiu największych rynkach w ofercie deweloperów było ponad 50 tys. lokali, na koniec września br. wartość ta wynosiła już zaledwie 37 tys. – dodaje. Krasoń zaznacza, że dane GUS w ujęciu kwartalnym wskazują, że mamy do czynienia z trendem rosnącym (patrz wykres).
– Biorąc pod uwagę, że liczba pozwoleń na budowę u deweloperów także wzrosła, jestem umiarkowanym optymistą co do trwałości tego zjawiska. Na pewno jest lepiej niż kilka miesięcy temu, ale dziura po stronie podaży pozostaje całkiem spora – mówi Krasoń.
Agnieszka Mikulska, ekspertka w CBRE, dane za wrzesień ocenia jako optymistyczne, bo sytuacja po stronie podaży jest na wielu rynkach bardzo trudna. – Jednocześnie skala wzrostu, choć bardzo duża w porównaniu z zapaścią z poprzedniego roku, nie pozwoliła na wystarczające uzupełnienie oferty mieszkań w III kwartale. Przed nami coraz chłodniejsze miesiące, kiedy liczba rozpoczynanych budów tradycyjnie jest zdecydowanie mniejsza, dlatego jest coraz mniej szans na wyraźne odbudowanie oferty przed końcem roku, chyba że deweloperzy będą wprowadzać do sprzedaży inwestycje na długo przed rozpoczęciem prac budowlanych. Zapas pozwoleń na budowę po raz kolejny się zwiększył – można mieć nadzieję, że na wiosnę duża ich część zostanie wykorzystana, o ile popyt utrzyma się na zadowalającym poziomie – mówi Mikulska.