W ubiegłym roku grupa kapitałowa Barlinek poniosła 20,9 mln zł straty netto, wobec 33,7 mln zł, również na minusie, w 2008 r. – W tym roku powinno być już zdecydowanie lepiej, chyba że dojdzie do dużej dewaluacji złotówki. Przede wszystkim negatywnie na nasze wyniki nie powinny już wpływać przeszacowania dotyczące kredytów, jakie zaciągnęliśmy w euro oraz transakcji zabezpieczających – mówi Mariusz Gromek, przewodniczący rady nadzorczej Barlinka.
Dodaje że z poprawą przychodów mogą być jednak pewne problemy ze względu na datowany od listopada dramatyczny spadek popytu na deskę podłogową w Polsce. Mniejsze zapotrzebowanie zgłaszają też odbiorcy w Czechach, Słowacji, na Węgrzech i na Bałkanach. Aby poprawić przychody grupa większe partie produkowanych wyrobów próbuje uplasować na innych rynkach eksportowych.
- Obecnie wykorzystujemy nasze moce produkcyjne w nieco ponad 85 proc., dlatego w tym roku nie planujemy dużych inwestycji – twierdzi Gromek. Spółka rocznie może produkować 9 mln m2 deski podłogowej. Niewielkie środki (łącznie około 2 mln zł) chce przeznaczyć jedynie na budowę fabryki brykietu w Rumuni i na Ukrainie.
Mimo że Barlinek prognozuje w tym roku wypracowanie zysku netto, to nie zamierza się nimi dzielić z akcjonariuszami. – W perspektywie 2-3 lat na pewno nie wypłacimy dywidendy. Zyski przeznaczymy przede wszystkim na spłatę kredytów – informuje Gromek. Jego zdaniem Barlinek zmniejszy zadłużenie o kilkanaście procent.