Kontrakt na budowę elektrowni atomowej w Polsce ma zostać podpisany najdalej za trzy lata. Wtedy będzie ostatecznie wiadomo, kto dostarczy reaktor: francuski duet Arevy i EdF, Westinghouse czy GE Hitachi. Prace konstrukcyjne powinny ruszyć za 5–6 lat. Największe polskie firmy budowlane nie ukrywają, że chciałyby wziąć udział w tym najbardziej lukratywnym w historii energetyki przedsięwzięciu. Jego łączna wartość to około 40 mld zł. Zdaniem ekspertów z branży około połowy prac mogą wykonać krajowe firmy budowlane.
[srodtytul]Wyścig po certyfikaty[/srodtytul]
Jednak by móc prowadzić prace budowlane lub dostarczać podzespoły do elektrowni atomowej dla Polskiej Grupy Energetycznej (bo to ona zainwestuje w ten projekt), firmy będą musiały wykazać, że zdobyły międzynarodowe certyfikaty bezpieczeństwa. Wyścig o nie już ruszył, bo zdobycie takich dokumentów to długotrwały proces.
Najważniejsi gracze w branży nie zasypiają gruszek w popiele. – Jesteśmy zainteresowani budową elektrowni atomowej w Polsce, tym bardziej że realizowaliśmy już inwestycje w branży chemicznej i petrochemicznej, co nauczyło nas pracować przy trudnych projektach – mówi Paweł Szymaniak, rzecznik największego w branży budowlanej Polimeksu-Mostostalu. – Część naszych pracowników oraz niektóre zakłady posiadają już odpowiednie certyfikaty. Pracujemy nad ich uzyskaniem dla kolejnych komórek organizacyjnych – wyjaśnia.
O swój kawałek tortu walczyć zamierza również PBG. – Już od około roku przygotowujemy się do projektów atomowych. Robimy rozeznanie w świecie, nawiązaliśmy współpracę z podmiotami, które mają doświadczenie w realizacji tego typu projektów. Jesteśmy przekonani, że zbudujemy odpowiednie konsorcjum, które będzie w stanie walczyć o to zlecenie – mówi Jacek Krzyżaniak, rzecznik prasowy PBG.