Energomontaż-Południe nie odwoła się od decyzji komisji przetargowej, która nie dopuściła konsorcjum z udziałem giełdowej spółki do udziału w przetargu na budowę nowego bloku energetycznego w Elektrowni Kozienice. Do dalszego postępowania dopuszczonych zostało siedem z dziewięciu zainteresowanych kontraktem firm i konsorcjów. Wartość zlecenia może przekroczyć 5 mld zł.

Dlaczego w dalszej walce nie zobaczymy Energomontażu, który w przetargu zamierzał wystartować wspólnie z chińskim Dongfangiem? – Nasza oferta została odrzucona ze względów formalnych. Nie zamierzamy się jednak odwoływać, gdyż nie mamy pewności, czy zostalibyśmy przywróceni do procedury przetargowej, a nie chcemy wstrzymywać postępowania – mówi Andrzej Hołda, prezes Energomontażu. Wyjaśnia, że problemem okazały się pełnomocnictwa udzielone przez pełnomocników Dongfanga. – Zgodnie z polskim prawem pełnomocnictw nie można przenosić, choć nasz konsorcjant zapewniał, że możliwość taką przewiduje prawo chińskie – mówi szef polskiej firmy.

Spółka nie publikuje prognoz. Hołda podtrzymuje jednak wcześniejsze szacunki, że w tym roku jej skonsolidowana sprzedaż może sięgnąć 350 mln zł (w 2009 r. wyniosła 275,7 mln zł). W pierwszym półroczu grupa miała 2,1 mln zł zysku netto przy 148 mln zł przychodów. W porównaniu z okresem styczeń-czerwiec 2009 r. obroty wzrosły o 21,9 proc., czysty zarobek zmniejszył się jednak o 14,4 proc.

Energomontażowi zaszkodziły przede wszystkim starty zależnego Amonteksu. Zysk spółki matki wzrósł bowiem w pierwszej połowie roku o 5,5 proc., do 10,4 mln zł. W II kwartale wdrożono program restrukturyzacji. Hołda zapowiada, że w całym roku producent konstrukcji stalowych nie będzie aż tak obciążał wyników Energomontażu. Nie chce jednak deklarować, że zależnej firmie uda się wyjść na plus.