W minionym tygodniu pojawiła się wreszcie szansa na to, by tkwiące od ponad roku w wąskiej konsolidacji kursy akcji spółek z sektora metalowego wybiły się w górę. Wartość rynkowa monitorowanego przez nas przykładowego portfela (patrz wykres) otarła się – w ślad za całym rynkiem akcji – o poziom oporu wyznaczony przez szczyty z grudnia ubiegłego roku oraz kwietnia tego roku.Póki co trudno jednak uznać, że próba wybicia zakończyła się sukcesem, skoro bardzo szybko zaczęły działać „siły grawitacji”, które wciągnęły kursy z powrotem w głąb konsolidacji. Taki scenariusz nie jest zresztą nowością. Identyczne było zachowanie notowań w końcu kwietnia, kiedy odbiły się od górnej granicy konsolidacji i w kolejnych tygodniach dotarły do jej dolnego ograniczenia.
[srodtytul]Sygnał kupna...[/srodtytul]
Warto jednak czysto hipotetycznie się zastanowić, co oznaczałoby ewentualne ponowienie ataku na szczyty i wybicie w górę. Wszystko zależy od przyjętego sposobu podejmowania decyzji. Dla zwolenników analizy technicznej byłaby to niejako z definicji oznaka powracającej siły popytu, a więc sygnał kupna/dokupywania/ /trzymania akcji. Wybicie z konsolidacji to teoretycznie niemal idealny moment do zajęcia pozycji przy stosunkowo niskim ryzyku. Zasięg potencjalnego ruchu w górę jest tu sprawą drugorzędną (i trudną do przewidzenia), natomiast kierunek trendu nie pozostawiałby żadnych wątpliwości. Teoretycznie czas trwania ruchu w górę (lub jego siła) powinien być adekwatny do czasu trwania konsolidacji. W takiej sytuacji należałoby więc oczekiwać przynajmniej kilkumiesięcznego ruchu w górę.
[srodtytul]...czy oznaka przewartościowania[/srodtytul]
Dlaczego wybicie w górę z konsolidacji (jeśli w ogóle do niego dojdzie) byłoby równocześnie złą wiadomością? Przekonamy się, wykorzystując tradycyjnie stosowany przez nas model wartości teoretycznej akcji. Jak widać na wykresie naszego przykładowego portfela, wybicie w górę z konsolidacji nie oznaczałoby nic innego, jak wkroczenie akcji w strefę przewartościowania. Ostatni raz z taką sytuacją mieliśmy do czynienia jeszcze w lutym 2008 r., czyli zanim rynki poddały się panice z okresu jesiennego kryzysu finansowego.Jak należałoby interpretować to wydarzenie? Pewne jest (na podstawie historycznych doświadczeń), że trendy wzrostowe kończą się w warunkach przewartościowania, tak więc moment zakończenia hossy znacznie by się przybliżył. Pytanie tylko, czy niewielkie przewartościowanie jest wystarczającym objawem przesilenia na rynku. Dla porównania, u szczytu poprzedniej hossy, w czerwcu 2007 r., wartość rynkowa monitorowanego przez nas portfela była o blisko 90 proc. większa od wartości teoretycznej.