– Na razie są to prace na poziomie zarządu, później przedstawimy wnioski radzie nadzorczej do dyskusji – mówi Leszek Walczyk, wiceprezes Odlewni. – Chcielibyśmy zwiększyć udział komponentów w sprzedaży, czyli wyrobów bardziej przetworzonych niż zwykłe odlewy. Pracujemy też nad zdobyciem nowych rynków zagranicznych – np. na Wschodzie – teraz sprzedajemy głównie do Europy Zachodniej – wylicza.
Walczyk wskazuje, że w czasie spowolnienia gospodarczego spółka jest w stanie osiągać stabilne wyniki finansowe i dobrą rentowność. W latach 2011 i 2012 przychody wynosiły około 100 mln zł, a zysk netto odpowiednio 5,9 mln i 5,1 mln zł.
W I kwartale tego roku zysk wyniósł 1,07 mln zł wobec 1,32 mln zł rok wcześniej. Czy tegoroczny wynik będzie zbliżony do tego z poprzednich lat?
– Kiedy jesienią zeszłego roku pracowaliśmy nad budżetem na 2013 r., zakładaliśmy, że recesja mocniej uderzy w branże, z którymi współpracujemy. Wyniki za I kwartał pokazały, że nie jest tak źle. W kwietniu i maju również nie ma pogłębienia spadków. Jak będzie wyglądać II półrocze trudno powiedzieć. Jesteśmy firmą usługową i mamy zamówienia na 2–3 miesiące naprzód. Na podstawie sygnałów od klientów można powiedzieć, że nie powinno być źle, ale w gospodarce jest wiele niewiadomych – mówi Walczyk.
Firma powoli wraca na rynek niemiecki, delegując swoich pracowników do tamtejszych zakładów. Kilka lat temu przynosiło to nawet 30 proc. przychodów Odlewni. Biznes się skończył, kiedy firma złożyła wniosek o upadłość z powodu opcji. Uratował ją układ z wierzycielami – spółka do 2018 r. będzie płacić około 3,5 mln zł rocznie.